W weekend w Elblągu z udziałem marszałka województwa warmińsko-mazurskiego Gustawa Brzezina z PSL i prezydenta Elbląga Witolda Wróblewskiego odbyła się feta z okazji długo wyczekiwanego przez mieszkańców miasta wiaduktu. Presja na przedwyborczy sukces była tak wielka, że zignorowano stanowisko inspektora nadzoru budowlanego, który pod koniec września ostrzegał, że błędy podczas budowy mogą spowodować w krótkim czasie katastrofę budowlaną.
Wiadukt na Zatorzu to inwestycja, na którą Elbląg (szczególnie mieszkańcy osiedla odłączonego od miasta torami) czekał od niemal 20 lat. Nic dziwnego, że na uroczystość przecięcia wstęgi na inwestycji przybyło wielu elblążan. Otwarcie wiaduktu, który kosztował 35 mln zł, było nie lada okazją do robienia kampanii wyborczej.
Brylowali miejscowi politycy PSL. Wstęgę przecinał m.in. marszałek województwa warmińsko-mazurskiego Gustaw Brzezin. Politykę zaczął jednak uprawiać urzędujący prezydent.
– Proponowałem radzie miejskiej, by w stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości nazwać wiadukt w sposób nawiązujący do tej rocznicy. Szkoda, że radni PiS wielokrotnie nie podjęli tego tematu i dzisiaj nie nastąpi odsłonięcie stosownej tablicy – stwierdził cytowany przez serwis portEl.pl Witold Wróblewski, popierany przez PSL prezydent Elbląga.
Tymczasem zanim z wiaduktu uczyni się symbol polskiej niepodległości, warto zapoznać się z opinią inspektora nadzoru budowlanego Grzegorza Guzowskiego. „Gazeta Polska Codziennie” dotarła do pisma z 28 września br. skierowanego do wojewody mazursko-warmińskiego i do wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego.
Czytaj więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Serdecznie polecamy poniedziałkowe wydanie "Codziennej".https://t.co/1HYRtWiDJA #GPC pic.twitter.com/FRuEFaEwCF
— GP Codziennie (@GPCodziennie) 7 października 2018