- Wybaczyłabym człowiekowi, który mnie zgwałcił, ale nie mogę wybaczyć sama sobie tego, że zabiłam własne dziecko – mówiła dziś na antenie Telewizji Republika Irene van der Wende, która dokonała aborcji dziecka poczętego na skutek gwałtu. - Gdybym mogła to zmienić, to wolałabym urodzić to dziecko. Zachowałabym wtedy szacunek dla życia, które rozwijało się we mnie, a tak na całe życie noszę w sobie winę – dodała.
"Zrozumiałam, że jestem matką zmarłego dziecka"
Gościem „Wolnych Głosów” była dziś Irene van der Wende, fundatorka abortioninformation.eu, która w młodości dokonała aborcji dziecka poczętego z gwałtu. Kobieta z bólem opowiadała o tym, co ją spotkało i jaką decyzję podjęła. - Kiedy miałam 20 lat zostałam brutalnie zgwałcona przez silnego człowieka. Nie byłam w stanie się bronić, poddałam się i po kilku tygodniach zorientowałam się, że jestem w ciąży. W wirze wydarzeń zaczęłam krążyć między jedną kliniką aborcyjną a drugą, bo wierzyłam w to, co mówili inni, że aborcja rozwiąże wszystkiego problemy – opowiadała van der Wende
- W klinice zdałam sobie sprawę, że noszę w sobie dziecko, noszę w sobie życie. Na to pielęgniarka odpowiedziała mi, że przed zabiegiem „wszystkie tak mają”. Ginekolog krzyczał na mnie, na sali zabiegowej byłam skąpo okryta, z rozłożonymi nogami i ramionami. Byłam zszokowana, a lekarz krzyczał, że będzie musiał mnie uśpić. Myślałam, że aborcja to koniec problemów, ale gdy się obudziłam, poczułam w brzuchu ranę, ból, i zrozumiałam, że jestem matką zmarłego dziecka – powiedziała kobieta.
"Całe życie noszę w sobie winę"
- Gdybym mogła to zmienić, to wolałabym urodzić to dziecko. Zachowałabym wtedy szacunek dla życia, które rozwijało się we mnie, a tak na całe życie noszę w sobie winę. Za każdym razem, gdy widzę taki zegar jak w klinice aborcyjnej czy taką samą podłogę w szachownicę – przywołuje to moje wspomnienia. To największa trauma, największy szok, jaki w życiu przeżyłam. Wybaczyłabym człowiekowi, który mnie zgwałcił, ale nie mogę wybaczyć sama sobie tego, że zabiłam własne dziecko. Ciąża jest stanem tymczasowym, natomiast aborcja jest ostatecznym wyrokiem śmierci – dodała Irene van der Wende.
Na wartość człowieka nie ma wpływu to, jak został poczęty
Kobieta opowiedziała również historię, która spotkała jej matkę. Długo nie mogła w to uwierzyć. - Po aborcji odwiedziłam moją mamę, która powiedziała mi, że ja zostałam poczęta właśnie w wyniku przemocy. Byłam zszokowana. Gdy moja mama nosiła mnie, limit wieku płodu do dokonania aborcji w Holandii wynosił 26 tygodni. Było już za późno, więc starała się zabić i siebie i mnie. Dziękuję jej za to, że wycofała się z tej decyzji – powiedziała.
- Nie ma wpływu na wartość człowieka i jego godność, czy poczęte jest z miłości przy świecach i winie czy w wyniku przemocy. Miałam po tym wszystkim, co się zdarzyło, narzeczonego, z którym zaszłam w ciążę i który kazał mi ją usunąć pod warunkiem odejścia. Postanowiłam zachować to dziecko, on odszedł, ale ja poroniłam – opowiadała van der Wende. - Czy to sprawiedliwe, aby rząd zabijał mnie za przestępstwo mojego ojca? Czas zatrzymać to, aby przy aprobacie sędziów krew naszych dzieci płynęła kanałami - dodała.
Czytaj także:
4 kłamstwa lewaków o ustawie Stop Aborcji. ZOBACZ!
Jurek: Kara główna dla gwałciciela, a nie dla dziecka