Lider PO zaliczył w ostatnim czasie dwie bardzo poważne wpadki. Ostatnio, bo wcześniej było ich już sporo. Te ostatnie jednak świadczą, że fetowany tak niegdyś "mąż stanu", który, zdaniem bliskiego współpracownika - Sławomira N. "tknięty był palcem Bożym", podważa już nie tylko własną reputację, ale staje się coraz bardziej niebezpieczny dla kierowanej przez siebie formacji. Czy PO długo jeszcze będzie znosić nieudolność swego pryncypała.
O sukcesie jakim był marsz 4 czerwca powoli już się zapomina. Ugrupowanie Tuska zaliczyło poważny - 3-procentowy spadek w sondażach. A to jeszcze nie koniec! Fiaskiem i kompromitacją lidera zakończyła się bowiem wypichcona razem z "zaprzyjaźnioną stacją" prowokacja osnuta na wątkach niewątpliwej tragedii pani Joanny z Krakowa. Ktoś z Wiertniczej nie zadbał o w miarę poprawny "risercz" i teraz były cesarz Europy musi pić związane z tym zaniedbaniem "piwo".
Jakby tego było mało, Tusk poległ ponownie - w kilka dni po odpaleniu "Joanny" - na pożarze w Lubuskiem. Dramatyczny pożar hali lider PO postanowił wykorzystać kolejny raz przeciwko rządowi, zamieszczając na Twitterze wpis następującej treści: "Smród płonących odpadów w Zielonej Górze. Smród setek bezkarnych nielegalnych składowisk. Smród pisowskiej korupcji w całej Polsce" - napisał wzmożony "moralnie" protegowany Niemiec.
I kolejny raz nie zadbał o "risercz". Bowiem, jak się okazało, a co ujawnił m. in. portal niezalezna.pl, pozwolenie na funkcjonowanie wysypiska w Przylepie wydał - w 2012 roku - ówczesny starosta zielonogórski Ireneusz Plechan z... Platformy Obywatelskiej. „Dwa lata później starosta z PO wydał zgodę na toksyczne składowisko w Przylepie „dzięki” ustawie, której przepisy przyjęto za PO/PSL” – ujawnił z kolei poseł Jan Mosiński.
Rzeczpospolita może być wdzięczna panu Tuskowi za ujawnianie kolejnych zaniedbań (łagodnie mówiąc) członków jego formacji. Czy jednak wdzięczna za to jest i będzie sama formacja?