Choć 1 kwietnia, a co za tym idzie - Prima Aprilis, jest dopiero dzisiaj, Donald Tusk widocznie stracił rachubę już kilka dni temu... Dokładnie wtedy, kiedy w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" przyznał, że "w latach 2008-2009 nikt poza krajami bałtyckimi nie zwracał uwagi na jego przestrogi, że Rosja może zagrozić NATO". Czyli do "resetu" nigdy nie doszło...?
„Gazeta Wyborcza” opublikowała w piątek duży wywiad z premierem Donaldem Tuskiem. Zapis spotkania opublikowały także hiszpański dziennik „El Pais", włoska „La Repubblica", niemiecki „Die Welt", belgijski „LeSoir" i szwajcarska „Tribune de Geneve".
Poruszono wiele wątków, ale jednak ten konkretny, budzi najwięcej emocji...
Mianowicie - mówił on , że gdy po raz pierwszy był premierem, nikt poza krajami bałtyckimi, nie zwracał uwagi na przestrogi ws. zagrożenia ze strony Rosji. "Taką możliwość odrzucano, jeszcze w latach 2008–09, gdy dyskutowało się o europejskiej wspólnocie bezpieczeństwa od Lizbony po Władywostok. Gdy mówiłem, że Rosja jest dla Europy problemem, a nie partnerem, wzruszano ramionami: no tak, Polak, rusofob", dodał.
Zaznaczył, że dla bezpieczeństwa Europy najważniejsze jest porozumienie i współpraca między Francją, Niemcami i Polską...
A reset? My pamiętamy...