Gorący temat reparacji wojennych, których Polska ma zamiar domagać się od Niemiec, wciąż jest wiodącym w mediach i wcale nie dlatego, że mamy sezon ogórkowy. Otóż, ujawnił on kolejny podział, zarówno sceny parlamentarnej jak i samego społeczeństwa. Różnica polega na tym, że nie jest tożsamy z poglądami politycznymi, bo pomimo wysokich notowań, PiS nie osiągnął jeszcze wyniku 65% poparcia w sondażach, a właśnie taki odsetek Polaków jest przekonanych o słuszności naszych roszczeń - pisze bloger Tȟašúŋke Witkó.
W dniu 9 kwietnia głos w tej sprawie zabrał Pan Witold Waszczykowski - szef MSZ. Minister przedstawił polską rację stanu w sprawie odszkodowań i obiecał jedno - będzie to tytaniczna, wielomiesięczna praca, której sukces, niestety, nie jest przesądzony. Aspektem tej wypowiedzi, przykuwającym uwagę w sposób szczególny, była rola opozycji, zwanej totalną, która nawet w tej sprawie, nie tylko nie chce pomóc rządowi, ale wręcz działa na szkodę interesu publicznego. Należy zadać sobie pytanie, czy zdecydowany sprzeciw partii Grzegorza Schetyny i jej satelit, wpisuje się w dotychczasową narrację „nie bo nie”, czy ma inne, znacznie głębsze podłoże?
Należy pamiętać, że 7 lutego 2017 roku, Pan Schetyna stał na czele delegacji parlamentarnej, która spotkała się z Kanclerz Merkel, w rezydencji ambasadora Niemiec w Warszawie. Temat rozmów do dziś pozostaje owiany mgłą tajemnicy. Można się jedynie domyślać, że padły wzajemne obietnice i zobowiązania, których wspólnym mianownikiem była walka z rządem PiS. Ponieważ w polityce nie ma nic za darmo, należy zastanowić się nad tezą, czy dzisiejszy „reparacyjny” opór opozycji, nie jest pokłosiem tamtych wydarzeń i czy Pani Kanclerz, nie usiłuje destabilizować tego projektu „schetynowymi” rękoma?
Robotnikom przymusowym III Rzesza wypłacała 30 Reichsmarek wynagrodzenia miesięcznie. Była to wartość kilku paczek papierosów. Jeśli PO to wystarcza, można jedynie załamać ręce nad losem Polski, gdyby znów ją przejęła.