Przez lata politycy PO nie sprzeciwiali się stojącemu na warszawskiej Pradze pomnikowi Braterstwa Broni. Teraz oburzają się na wieść o powstaniu pomników smoleńskich.
Politycy z PO sugerują, że jeżeli dojdą do władzy, monumenty upamiętniające ofiary tragedii smoleńskiej, które miały by stanąć w Warszawie, i tak zostaną zlikwidowane. Wszystko, co jest nielegalne, nie ma szans przetrwania – powiedział "Codziennej" Andrzej Halicki, poseł PO.
Od lat Platforma Obywatelska spychała politykę historyczną na margines.
Co ciekawe, partii Grzegorza Schetyny nie przeszkadzał np. pomnik Braterstwa Broni, który stał na warszawskiej Pradze do 2011 r. Możliwe, że stałby nadal, gdyby nie budowa drugiej linii metra. Były nawet pomysły, aby pomnik przenieść. Stanowczo sprzeciwili się temu radni Prawa i Sprawiedliwości. W zamian chcieli, by powstał pomnik rtm. Witolda Pileckiego. Przeciwko temu pomysłowi zagłosowali niemal wszyscy radni PO i SLD.
Teraz politycy Platformy nie chcą zbudowania pomników śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz ofiar tragedii smoleńskiej 2010 r., które mają stanąć między placem Piłsudskiego a ulicą Królewską. Jarosław Szostakowski, przewodniczący warszawskich radnych ugrupowania, powiedział, że po ewentualnej wygranej PO w wyborach pomnik zostanie rozebrany.
W weekendowej „Codziennej”:
— GP Codziennie (@GPCodziennie) 9 lutego 2018
@KlaudiaDadura: "Polityka historyczna według Platformy".
@WysockiKonrad: "Idol opozycji rodem z porno".
lmów porno.
Maciej Marosz "Zbrodnie PRL-u sądzone jak pospolite występki".
Więcej na https://t.co/SR1tzU0zNc #GPC pic.twitter.com/eZ38iyoVND