Putin wchodząc w kwestie historyczne otwiera front propagandowy przeciwko Polsce i kontynuuje pewną sowiecką propagandę antypolską, która istniała przynajmniej od lat międzywojennych - powiedział dla Telewizji Republika Maciej Świrski, Reduta Dobrego Imienia.
Prezydent Rosji Władimir Putin 19 grudnia ubiegłego roku wystąpił na dorocznej konferencji prasowej dla mediów rosyjskich i zagranicznych. Skrytykował przyjętą we wrześniu rezolucję Parlamentu Europejskiego o wybuchu II wojny światowej. Oświadczył, że stawianie na jednej płaszczyźnie ZSRR i Niemiec hitlerowskich jest "szczytem cynizmu".
– To jest szerszy kontekst niż tylko wrogość Rosji, a raczej Putina osobiście w stosunku do Polski. Tu chodzi również o państwa zachodnie, bo wszystko odbywa się w kontekście układu w Monachium – wyjaśnił nam Świrski.
– Podczas konferencji, na której wystąpił Putin była również mowa o ambasadorze Lipskim i jego rozmowie z Hitlerem. Trzeba przypomnieć, że był ciąg spotkań ambasadora Lipskiego z Hitlerem w 1939 roku – dotyczyły one bilateralnych stosunków i ambasadorowi Lipskiemu przedstawiono również żądania strony rosyjskiej w stosunku do Polski. To nic dziwnego, że te spotkania się odbyły, tymczasem Putin przedstawił jedną z tych rozmów jako dowód na współpracę polsko-niemiecką przeciwko najwyraźniej Związkowi Sowieckiemu. Problem polega na tym, że Putin wchodząc w kwestie historyczne otwiera front propagandowy przeciwko Polsce i kontynuuje pewną sowiecką propagandę antypolską, która istniała przynajmniej od lat międzywojennych. Oskarżenia o faszyzm pojawiły się zaraz po tym, jak i faszyzm się pojawił – czyli mniej więcej od lat 20’ – powiedział Świrski.
– Ton tej wypowiedzi nt. Polski jest bliźniaczo podobny do tonu wypowiedzi agencji TAS w 1943 roku w momencie, gdy Stalin zrywał układ z Polską po tym, gdy rząd Sikorskiego wystąpił do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o powołanie komisji do zbadania zbrodni katyńskiej – podkreślił.
Jego zdaniem teraz ten aspekt jest wart zapamiętania. W jego ocenie wystąpienie Putina przypomina Polakom, że historia wcale się nie skończyła.
– Cały ten ciąg zdarzeń od 19 grudnia pokazuje, że mamy za granicą wroga, który dalej uprawia tę samą propagandę co Związek Sowiecki przeciwko Polsce – dodał.
Dodajmy, że według rosyjskiego prezydenta Józef Stalin "nie splamił się bezpośrednimi kontaktami" z Adolfem Hitlerem, a ZSRR jako ostatnie państwo podpisało z Niemcami hitlerowskimi pakt o nieagresji. Odnosząc się do tajnych protokołów tego paktu, których konsekwencją był rozbiór Polski, Putin oznajmił, że Polska "sama wzięła udział w rozbiorze Czechosłowacji", a wojska sowieckie wkroczyły do Polski (17 września 1939 roku – red.) "po tym, jak polski rząd utracił kontrolę nad swoimi siłami zbrojnymi" i opuścił kraj. "Nie było o tym z kim rozmawiać" – oświadczył.
Dzień później Putin ponownie skrytykował rezolucję Parlamentu Europejskiego na temat II wojny światowej. Ocenił, że przyczyną II wojny światowej był nie pakt Ribbentrop-Mołotow, lecz pakt monachijski. Podkreślił szczególnie wykorzystanie przez Polskę układu monachijskiego do realizacji roszczeń terytorialnych wobec Zaolzia. 24 grudnia Putin krytykował przedwojennego polskiego ambasadora w Niemczech Józefa Lipskiego, który – według rosyjskiego prezydenta – miał obiecywać postawienie w Warszawie pomnika Hitlerowi, jeśli wysłałby on polskich Żydów na zagładę do Afryki.
Polskie władze zareagowały błyskawicznie. Premier Mateusz Morawiecki wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że Władimir Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski. Sprzeciwił się też rosyjskiej narracji i zrzucaniu winy na Polskę.