Kilka dni temu media obiegła informacja, że Zbigniew Stonoga został zatrzymany. Biznesmen usłyszał aż 7 zarzutów, ale sąd uznał, że nie musi trafić do aresztu. Prokuratura nie zgadza się z tą decyzją i zapowiada złożenie zażalenia.
Prokuratura podejrzewa, że Zbigniew Stonoga w latach 2015-2016 przywłaszczył sobie 927 tys. zł z kwoty ponad 953 tys. zł wpłaconej przez darczyńców. Zdaniem śledczych miał tego dokonać za pośrednictwem spółki, nad którą sprawował nieformalną kontrolę.
Śledczy uważają, że następnie Zbigniew Stonoga miał przelewać te pieniądze na rachunki różnych podmiotów, które kontrolował. „Ze swojej przestępczej działalności w okresie między 15 maja 2015 roku a 5 maja 2017 roku podejrzany uczynił sobie źródło stałego dochodu.” – twierdzi prokuratura.
Zbigniew Stonoga już usłyszał zarzuty. „17 grudnia 2019 r. usłyszał siedem zarzutów. Dwa najsurowsze dotyczyły przywłaszczenia powierzonych mu przez darczyńców środków finansowych w kwocie ponad 900 tysięcy zł oraz tzw. prania brudnych pieniędzy.” – informuje prokuratura.
Śledczy wnioskowali o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Sąd uznał jednak, że nie jest to konieczne. Zbigniew Stonoga wyszedł na wolność, ale musi zapłacić aż 500 tys. zł kaucji. Oprócz tego będzie miał dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. Prokuratura nie zgadza się z tą decyzją i zapowiedziała złożenie zażalenia.