"Stąd chyba najbliżej do nieba". Święta tych, którzy mieszkają pod wiaduktem
Zapomnieni, odrzuceni przez najbliższych, pozostawieni sobie samym. W święta podczas ferworu obowiązków i przygotowań czasem zapominamy dlaczego i po co tak naprawdę obchodzimy święta. Czy nie wiemy, że to sam Bóg znów przychodzi na świat, a my powinniśmy szczególnie wtedy zauważyć drugiego człowieka?
Zauważyłam to zdjęcie na Facebooku scrollując bezwiednie tablicę z newsami. Niepozorny post, a moją uwagę przykuł stos śmieci i już miałam zjechać w dół, po nową porcję do niczego niepotrzebnych mi nowych informacji, kiedy w ostatniej chwili zauważyłam coś u dołu. Kliknęłam, żeby przyjrzeć się bliżej i spostrzegłam znajome mi pochylone postacie:
- Żłóbek betlejemski na środku śmietnika? - pomyślałam.
Kilka słów opisu, jakimi zostało okraszone to zdjęcie: "Rodzi się także wśród tych najuboższych. Żłóbek wśród tych, którzy mieszkają pod wiaduktem" - absolutnie mnie rozczuliło i nie pozwoliło iść dalej.
Dlaczego jesteśmy tak mało wrażliwi na biedę i tych, którzy tak bardzo potrzebują chociaż pięciu minut naszego czasu?
Patrzę na tę szopkę i widzę jakąś taką prostotę i niewypowiedzianą chęć dogłębnego przeżycia w tym roku Bożego Narodzenia. Mimo bezdomności i mieszkania pod wiaduktem. Mimo biedy i niewiadomego jutro. Mimo pandemii, która wystarczająco skomplikowała nam życie podczas ostatniego roku.
Nic już nie będzie takie, jak kiedyś. Ale przynajmniej możemy coś w sobie zmienić i stać się lepszymi.
A już na pewno w staniu się lepszym pomaga pomoc drugiemu. Temu, którego nie stać nawet na bułkę z kefirem. Temu, któremu nie powiodło się w życiu - czy to z powodu nałogu, czy innej trudnej losowej sytuacji w życiu.
Ważne, by chociaż jednym gestem pomóc bliźniemu. Bo to mógłby być każdy z nas.
Zdaję sobie sprawę też z tego - szczególnie teraz - jak mało jesteśmy wdzięczni za to, co mamy. Za naszą względnie spokojną codzienność, ale przede wszystkim za dach nad głową, za pracę, którą wykonujemy i czasem się przez nią denerwujemy. Za naszych najbliższych, których często nie doceniamy za to, że zwyczajnie są obok nas.
Przemyślmy sobie to wszystko, nawet przez pięć minut, właśnie w te niezwykłe święta. W końcu na nowo narodzi nam się Bóg.
Zostawiam słowa św. Teresy od Jezusa, które otrzymałam w ostatnim liście od bliskiej memu sercu osoby:
"Wpatruj się w Jego życie, to jest najlepszy wzór do naśladowania. Czegóż więcej chcemy niż tak dobrego przyjaciela, który nie pozostawi nas w trudach i utrapieniach? Szczęśliwy ten, kto prawdziwie Go miłuje i zawsze ma Go przy sobie".
Bądźmy dobrzy w te święta i doceńmy, że nie musimy mieszkać pod wiaduktem.