Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych sędzia Piotr Schab, a także sędziowie Przemysław Radzik i Michał Lasota, ujawnili na dzisiejszej konferencji prasowej skandaliczne praktyki nowej władzy i jej sojuszników, którzy wywierają niedopuszczalne naciski na rzeczywiście niezależnych sędziów, którzy w swoim postępowaniu chcą kierować się jedynie litera prawa. Polskiego prawa!
Sędzia Schab zaczął konferencję od poinformowania o skandalicznym wybryku grupy sędziów, jak można mniemać zwolenników nowej władzy, którzy wdarli się wczoraj do gabinetu prezesa jednego z sądów apelacyjnych, żądając od niego natychmiastowego złożenia rezygnacji ze stanowiska.
"Padały z ich strony liczne wulgaryzmy, a nawet groźby użycia przemocy wobec prezesa, o ile nie podporządkuje się ich woli. Traktujemy to jako groźby karalne i taki też będzie finał postępowania tych sędziów", stwierdził Piotr Schab. Rzecznik, jak podkreślił, zdążył się przyzwyczaić do rozmaitych form skandalicznych form nacisków na swój urząd. "Zmierzają one nie tylko do bezprawnego skrócenia naszej kadencji, która przypomnę, trwa cztery lata, ale także wpłynięcia na nasze orzeczenia. My się nie poddamy, nie ugniemy i nie zmienimy też naszego przekonania, że sędziowie podobnie jak wszyscy inni obywatele muszą ponosić odpowiedzialność prawną za swoje czyny, a nie być traktowani w jakiś specjalny sposób", powiedział sędzia Piotr Schab, sugerując, że nie zgadza się z opinią części swego środowiska zawodowego, jakoby sędziowie byli jakąś "specjalną kastą" - czytaj: "świętymi krowami".
"Wiemy, że są ludzie, dzisiaj dość wpływowi, którzy obiecywali niegdyś, że można nas usunąć w ciągu pięciu minut, a nawet sekund. Te groźby traktujemy, jako kolejny przykład bezprawia. My się nie ugniemy, a takie groźby będą wręcz kontrskuteczne", zapewnił Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych.
O tym do czego może prowadzić "polityka miłości" obecnej "władzy" opowiedział krótko sędzia Przemysław Radzik, zastępca sędziego Schaba.
"Wczoraj jeden z dziennikarzy, tak go określmy, nazwał mnie publicznie "psem". Taki język odhumanizowania może prowadzić w niedalekiej przyszłości do tragedii", podkreślił sędzia Radzik.