Gościem Ewy Stankiewicz w programie „Otwartym tesktem” była Maryla Ścibor-Marchocka, dziennikarka, poetka i pisarka.
Maryla Ścibor-Marchocka, to postać o wyjątkowo barwnym życiorysie. Dziennikarka, poetka, pisarka, fotograf i reżyser. Jej przodkami byli walczący o moskiewski tron dla Władysława IV, ale także ci, którzy za etos II Rzeczpospolitej gotowi byli oddać życie.
– W mojej rodzinie kilka osób pisało pamiętniki. Jednym z nich był Mikołaj Ścibor z Marchocic Marchocki, który walczył pod Moskwą. – opowiadała.
O historii rodziny opowiadał mi ojciec. (...) Pierwszą datą, którą zapamiętałam jako dziecko był rok 1610 kiedy rozgromiliśmy wojska moskiewskie. – mówiła dziennikarka.
Na pytanie, co najbardziej fascynuje pisarkę w jej szlacheckim przodku odpowiedziała:
– Wolność. Wolność odpowiedzialna. On się nie czuł niczym skrępowany. To był czas, kiedy na świecie panował absolutyzm. Car mógł wszystko, a w Polsce w odczuciu szlachty to było niedopuszczalne. – zaznaczyła Ścibor-Marchocka.
Maryla Ścibor-Marchocka rozmawiała z Ewą Stankiewicz m.in. o swojej książce "Sprawiedliwi", poświęconej Ukraińcom ratujących Polaków w czasie rzezi na Wołyniu:
– To książka o Ukraińcach ratujących Polaków podczas rzezi wołyńskiej. Opowiadań jest tylko siedemnaście, bo gdyby było ich więcej, to ich ładunek emocjonalny były ogromny. To wierzchołek góry lodowej. Bardzo wiele relacji nie zostało zapisanych. – podkreślała.
Jak stwierdziła, przywracanie pamięci o tych którzy ratowali Polaków jest obowiązkiem:
– Ta książka to dług. Mamy pretensje do Żydów, że nie pamiętają o Polakach ratujących Żydów. W czym my jesteśmy lepsi? – pytała dziennikarka.
– Jedną z największych krzywd, jakie zrobiono narodowi polskiemu, to schowanie pod dywan takich zbrodni. Zakneblowanie ust, zwłaszcza Kresowianom. Na Bugu kiedyś świat się ucinał. – stwierdziła.
Autorka książki podkreślała, że Ukraińcy ratujący Polaków stawali często przed dramatycznymi wyborami.
– Ci ludzie wykazali się człowieczeństwem, musieli przeciwstawić się swoim bliskim. Czasem ktoś miał dzieci w UPA, często byli to także księża grekokatolicy, którzy mówili, że to zbrodnia i oni często ginęli. Ci ludzie wykazali się olbrzymim bohaterstwem. – zaznaczyła Ścibor-Marchocka.
Przypomniała także, że w dużej mierze odpowiedzialność za dramat, jaki rozegrał się na Wołyniu ponoszą Niemcy:
– W XX międzywojennym Niemcy otwierali szkoły z językiem litewskim i ukraińskim i tam młodzież uczyła się antypolonizmu. Kadry UON-UPA wzięły się właśnie z tej młodzieży. – stwierdziła.
– Administratorem tych terenów, w czasie, kiedy działy się największe zbrodnie, byli Niemcy. Im chodziło, o to żeby w wbić klin między Polaków i Ukraińców. – zaznaczył Gość Telewizji Republika.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ Z MARYLĄ ŚCIBOR-MARCHOCKĄ: