– Słowa Wasyła Filipczuka nie mają znaczenia i są prowokacją, więc na prowokacje nie odpowiadam – w ten sposób Grzegorz Schetyna odniósł się do słów byłego rzecznika ukraińskiego MSZ, który stwierdził, że za swoje słowa o Ukrainie Schetyna powinien stracić stanowisko.
– Rozmawiać bez Polski o Ukrainie, to tak jakby w sprawach Libii, Algierii, Tunezji, Maroka rozmawiać bez Włoch, Francji, Hiszpanii – tak mało dyplomatycznie urzędujący szef MSZ skomentował brak udziału Polski w rozmowach dotyczących konfliktu na Ukrainie.
Wypowiedź ta, sugerująca że nasz wschodni sąsiad jest kolonią Polski, spotkała się z ogromną falą krytyki nie tylko w kraju, ale również poza jego granicami.
Były rzecznik ukraińskiego MSZ i dyplomata Wasył Filipczuk, stwierdził, że za porównanie jakiego użył Schetyna, powinien pożegnać się ze stanowiskiem ministra.
Schetyna zapytany o te słowa w Kontrwywiadzie RMF.FM powiedział, że używając tego porównania chciał podkreślić "wymiar wschodniego i południowego sąsiedztwa, polityki sąsiedztwa, która bardzo ważna jest dla Unii, że kraje regionu mają wpływ na tą politykę, są dobrymi ambasadorami sprawy". – Tak jak u nas Grupa Wyszehradzka, Polska w przypadku Ukrainy, a państwa południowej Europy w przypadku północnej Afryki – tłumaczył.
Zapytany czy chodziło mu o wymiar geograficzny czy historyczny przekonywał, że geograficzny. – Głównie geografia, wspólne interesy gospodarcze – to jest najważniejsze – i wspólne problemy w przypadku Morza Śródziemnego jest ich wiele, chociażby nielegalna emigracja – mówił.
Odnosząc się zaś do krytyki pod swoim adresem w związku z kontrowersyjną wypowiedzią, powiedział, że płynie ona od jednej osoby, i to byłego rzecznika wicepremiera Janukowicza, szefa Służby Bezpieczeństwa ukraińskiego.
– Jego słowa nie mają znaczenia i są prowokacją, więc na prowokacje nie odpowiadam – ocenił. – Cały wywiad był bardzo dobrze przyjęty przez media ukraińskie i za to jestem im wdzięczny, za to im dziękuję – skwitował sprawę Schetyna.
CZYTAJ TAKŻE: