Są pieniądze na "tęczę", nie ma na Beksińskiego
Piotr Dmochowski, wieloletni przyjaciel tragicznie zmarłego malarza Zdzisława Beksińskiego chciał przekazać Warszawie, i to za darmo, kolekcję jego obrazów. Miasto nie przyjmie daru, bo "nie może zagwarantować funduszy na przejęcie kolekcji” .
Na facebookowym profilu Galerii Zdzisława Beksińskiego opublikowano skan dokumentu, w którym władze Warszawy informują, że "w obecnej sytuacji ekonomicznej, w obliczu innych zobowiązań nałożonych na samorząd, Miasto nie może zagwarantować funduszy na przejęcie kolekcji”.
Pojawiła się nawet specjalna petycja w internecie, by utworzyć stałą wystawę obrazów Beksińskiego w Warszawie. Pod odezwą podpisało się wielu warszawiaków. Jednak, jak informuje dziennikarz Radia Wnet Romuald Bartkowicz, Prezydent Miasta Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała odmowną decyjzę w tej sprawie.
Nie ma pieniędzy na utrzymanie tej jakże cennej dla kultury polskiej kolekcji, ale funduszy nie brakuje na utrzymanie instalacji na placu Zbawiciela w centrum Warszawy zwanej "tęczą".
Odkąd się pojawił, ten ukwiecony łuk wzbudza ogromne kontrowersje, a wielu mieszkańców stolicy domaga się jego usunięcia. Przypomnijmy, że tęcza zniknęła z placu Zbawiciela w styczniu tego roku. Musiała przejść remont po podpaleniu, do którego doszło 11 listopada 2013 r. podczas Marszu Niepodległości. Nie ustalono, kto podłożył ogień, więc w marcu prokuratura umorzyła śledztwo. Instalacja już wróciła na swoje miejsce, a jak informuje Zarząd Oczyszczania Miasta, koszty jej modernizacji i ukwiecenia oraz bieżące utrzymanie do końca przyszłego roku opiewa na kwotę 107 tys. zł. Dodajmy, że nad bezpieczeństwem tęczy czuwa nowo zainstalowany monitoring, a to też kosztuje.
Warszawa, gdzie Beksiński tworzył i tragicznie zginął, odrzuca go tak, jak Zakopane odrzuca innego wybitnego malarza – Stanisława Ignacego Witkiewicza. W rodzinnym mieście Witkacego nie ma właściwie żadnego miejsca, w którym można byłoby zobaczyć pamiątki po malarzu i dramaturgu, czy poznać jego twórczość. Stałą kolekcję malarza można o bejrzeć... w Słupsku.
Zdzisław Beksiński został zamordowany w swoim mieszkaniu w Warszawie przy ulicy Sonaty 6/314 w nocy z 21 lutego na 22 lutego 2005 roku, na kilka dni przed swoimi 76. urodzinami. Zabójcą okazał się Robert K., którego ojciec, matka, siostry, a także on sam od lat pracowali dla artysty, zajmując się dokonywaniem drobnych napraw i sprzątaniem. Motywem morderstwa miała być odmowa przez Beksińskiego udzielenia sprawcy skromnej pożyczki.