Policja nie wywiązała się z żadnych uzgodnień z nami. Prowadziła własne działania. Wobec tych skandalicznych działań żądamy dymisji Komendanta Głównego Policji - powiedział w czwartek prezes Stowarzyszenia Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz.
- Trzeba powiedzieć jasno; policja złamała wszelkie ustalenia. Pan Marczak, rzecznik stołecznej policji, przerzuca na nas odpowiedzialność za wczorajsze wydarzenia. Ja tylko powiem o bardzo ważnej sprawie. Od wczoraj większość kierowców usłyszała takie słowa od drogówki, że mają parkować na Woli i na marsz dostać się pieszo. Stąd po godz. 14 zaobserwowaliśmy tak dużą liczbę pieszych - zaznaczył Kita.
Z kolei prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz mówił, że zarząd stowarzyszenia zrobił wszystko, aby nie doszło do tych prowokacji m.in. apelował o to, żeby świętowanie odbywało się w sposób zmotoryzowany, tj. w samochodach, na motocyklach, czy na rowerach. - To w dużej mierze się udało o tyle, że przyjechało bardzo dużo tych samochodów. Natomiast policja nie dała możliwości udziału w świętowaniu tym zgromadzonym, blokowała ich w korkach dwie, trzy godziny, a innym kazała zostawić samochody i dołączać do ludzi poruszających się po Alejach Jerozolimskich - powiedział Robert Bąkiewicz.
Bąkiewicz podkreślił, że policja zachowywała się bardzo brutalnie. - Atakowała dziennikarzy, dziennikarze byli również poszkodowanymi w tej sytuacji (...) Służby powinny wyłapać chuliganów i ochraniać zgromadzenie, a nie eskalować starcie i agresję. Wobec tych skandalicznych działań żądamy dymisji Komendanta Głównego Policji, bo uważamy, że te wszystkie działania podjęte przez policję wczoraj, to był powrót z działań sprzed marszu w 2015 roku, czyli z lat 2010-2014 - mówił Bąkiewicz.
Zaznaczył też, że policja nie wywiązała się z żadnych uzgodnień z organizatorami marszu, które miały miejsce wcześniej. -Podejmowała własne działania, pozamykała ulice, odcięła chociażby przejścia podziemne pod Rondem Dmowskiego. Sam byłem świadkiem agresji czy prowokowania do starć na błoniach Stadionu Narodowego - mówił Bąkiewicz.
Wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Tomasz Kalinowski zapowiedział, że jego zarząd dołoży wszelkich starań, by znaleźć sprawcę podpalenia mieszkania nieopodal Mostu Poniatowskiego. - Czy to prowokator, czy chuligan - nieistotne. Mamy nagrania - przekażemy je służbom, by znaleźć tego człowieka i sprawiedliwie osądzić - oznajmił.
Uczestnicy konferencji wystąpili z odsłoniętymi twarzami. Po jej zakończeniu zostali wylegitymowani przez funkcjonariuszy. "Policjant poinformował mnie, że skieruje wniosek do Sanepidu o ukaranie mnie za brak maseczki" – powiedział PAP Bąkiewicz. Według jego relacji wobec Kalinowskiego i Kity policja nie ma wyciągać takich konsekwencji za niezakrywanie ust i nosa w przestrzeni publicznej.
W środę ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. Mimo że - zgodnie z zapowiedziami organizatorów - miał być zmotoryzowany - wielu uczestników brało w nim udział pieszo. Podczas Marszu doszło do zamieszek; policja informowała m.in., że na rondzie de Gaulle'a w stronę policjantów poleciały kamienie i race. KSP informowała, że zgromadzenie pieszych jest nielegalne.
W związku z przestępstwami po środowym Marszu Niepodległości zatrzymano dotychczas 36 osób; wystawiono także ponad 260 mandatów, do sądu trafiło 420 wniosków o ukaranie - poinformował w czwartek rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak. Dodał też, że rannych zostało 35 policjantów, a łącznie zatrzymano ponad 300 osób.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.