Piotr przechodził koło niego codziennie. To trwało całe tygodnie. Kiedy szedł z mamą do przedszkola na rogu pojawiał się starszy pan. Mama trzymała chłopca mocno za rękę bo właśnie zbliżali się do jezdni. Starszy pan miał podarte ubranie, niedbale uczesane włosy i potarganą brodę. Trzymał kubeczek do którego ludzie wrzucali pieniądze. Wtedy mama właśnie mocniej ściskała rękę Piotrusia. Może nie chciała, żeby sam przechodził przez jezdnię i wolała upewnić się, że nie wbiegnie pod samochód. A może ściskało ją serce kiedy widziała żebrzącego staruszka. Trudno powiedzieć ale rękę chłopca na pewno trzymała mocniej.
Tak było aż do zimy. Starszy pan cały czas przychodził prosić ludzi o pomoc. Mama postanowiła przed świętami dać mu trochę pieniędzy. Kiedy przechodzili obok żebraka wyjęła portfel i zaczęła w nim grzebać. Nieoczekiwanie portfel wypadł jej z ręki i na chodniku rozsypały się pieniądze. Piotruś rzucił się żeby pomóc mamie zbierać monety. Jedna potoczyła się z chodnika na jezdnię. Chłopiec nie patrząc przed siebie pobiegł za monetą. Wtedy usłyszał pisk opon hamującego samochodu. Pojazd uderzyłby go mimo hamowania gdyby nie czyjeś silne ręce które wypchnęły Piotrusia niemal spod kół. To na pomoc chłopcu rzucił się staruszek. Uratował go ale sam już nie zdążył uciec. Uderzenie samochodu odrzuciło mężczyznę aż na chodnik. Staruszek upadł nieprzytomny. Przerażony chłopiec stanął obok leżącego mężczyzny i cały dygotał ze zdenerwowania. Mama pochyliła się nad żebrakiem i próbowała sprawdzić co mu się stało. Ktoś wezwał pogotowie. Przyjechało niemal natychmiast. Kiedy wkładano staruszka do samochodu otworzył oczy. Piotruś miał wrażenie, że uśmiechnął się do niego, ale może mu się tak wydawało.
Następnego dnia mama powiedziała chłopcu, że nie idą do przedszkola. Jadą odwiedzić w szpitalu starszego pana i muszą mu podziękować.
Weszli do dużej białej sali. Starszy pan leżał z obandażowaną głową i gipsem na ręce. Kiedy zobaczył Piotrusia i jego mamę uśmiechnął się do nich. Kobieta podziękowała mu za uratowanie chłopca i nieoczekiwanie zapytała:
- A gdzie Pan spędza święta?
- To dla mnie bardzo pracowity okres proszę pani – odpowiedział tajemniczo.
- W tym roku spędzi pan święta z nami – mówiła tonem nie znoszącym sprzeciwu. Kiedy tak mama mówiła to nawet tata chłopca nie śmiał się przeciwstawić.
Staruszek próbował jeszcze dyskutować ale mama była nie ugięta.
- Ale mogę być tylko na chwilę, potem mam pracę – próbował wyjaśnić.
- Zrobi pan co pan zechce ale święta nie są od pracy tylko od świętowania – zakończyła dyskusję.
Rzeczywiście kilkanaście dni później staruszek zapukał do drzwi. Miał ze sobą duży biały worek. Ledwo go niósł jedną ręką. Miał jeszcze obandażowaną drugą rękę ale już czuł się dobrze.
Mama zaprosiła go do stołu. Podzielili się wszyscy opłatkiem a tata zaintonował kolędę. Starszy pan cały czas uśmiechał się i dziękował za gościnę.
W pewnym momencie wstał i przeprosił, powiedział że musi już naprawdę iść. Ubrał się i zniknął za drzwiami.
Chłopiec zauważył, że gość zapomniał zabrać swój worek. Podbiegł do niego i zobaczył na worku małą karteczkę. Coś tam było napisane ale Piotruś nie umiał jeszcze czytać. Dał karteczkę mamie.
„To są prezenty dla całej Waszej rodziny. Przepraszam ale wigilia to dla mnie naprawdę pracowity dzień. Cieszę się, że mogłem w tym roku zacząć roznoszenie prezentów od waszego domu.
Pozdrawiam
Chyba wiecie kto…”