Prokuratura: Kolejny kelner z zarzutami ws. podsłuchów
Kelner z restauracji Amber Room w Pałacu Sobańskich w Warszawie usłyszał we wtorek zarzut ws. nielegalnego podsłuchu. Praska prokuratura podała, że zatrzymano też dwie osoby w związku z aferą podsłuchową; zostaną one przesłuchane jako podejrzane w środę.
Takie informacje przekazała po południu prok. Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Kelner Konrad L. nie był zatrzymany i sam zgłosił się do prokuratury, gdzie został przesłuchany jako podejrzany. Przedstawiono mu zarzut z art. 267 par. 3 Kodeksu karnego, który stanowi, że do dwóch lat więzienia grozi temu, kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem".
Jest on drugą osobą, która usłyszała zarzut w śledztwie dotyczącym podsłuchiwania polityków. Pierwszym był Łukasz N., menedżer z restauracji "Sowa i przyjaciele". Usłyszał on zarzuty w zeszłym tygodniu; został wtedy zwolniony za kaucją.
Mazur nie podała żadnych szczegółów co do dwóch osób zatrzymanych. Będzie to możliwe w środę, po zakończeniu czynności prokuratorów z nimi.
Mazur podała ponadto, że prokuratura w wyniku przeszukania kilku miejsc zabezpieczyła "szereg nośników", które będą badane.
Rzecznik podała, że przesłuchano - jako świadka w sprawie - redaktora naczelnego "Wprost" Sylwestra Latkowskiego. Nie chciała informować o innych czynnościach i planach prokuratury w śledztwie. - Najważniejsza jest dla nas tajemnica śledztwa i spokój dla wykonywania czynności - podkreśliła.
Latkowski powiedział dziennikarzom, że nowe nagrania rozmów, które uzyskał "Wprost", przekazał prokuraturze. Pliki obejmują całość nagrań. Zaznaczył, że w publikowanych przez tygodnik częściach nie ma wątków prywatnych.
Wskazał, że taki tryb pokazuje, iż niepotrzebna była cała akcja prokuratury i ABW w redakcji w środę. - Przekazałem wszystkie pliki dźwiękowe, jakie otrzymała redakcja, mając gwarancję, że nie ujawniam źródła. Byłem przesłuchany jako świadek, tylko w kwestii dostarczenia tych plików dźwiękowych. Nie było żadnego elementu, w którym musiałbym się zasłaniać tajemnicą dziennikarską - powiedział Latkowski.
- To, co stało się w redakcji, nie powinno było mieć miejsca. To dobry sygnał, że emocje opadły i że organy ścigania będą racjonalnie postępować i nie traktować mediów jak wrogów - dodał.