Publicyści są zgodni - nawoływanie do przemocy, zwłaszcza przez sędziego w stanie spoczynku, nie przystoi prawnikowi. Sprawa dotyczy sędziego Jerzego Stępnia, który na spotkaniu Komitetu Obrony Demokracji w Koszalinie, miał nawoływać do użycia siły przeciwko rządowi. O komentarz do słów sędziego Stępnia poprosiliśmy doktora habilitowanego nauk prawnych, profesora Kamila Zaradkiewicza. O tym, czy publiczne nawoływanie do przemocy jest zgodne z etyką zawodową, a także czy podlega odpowiedzialności karnej, w rozmowie z Telewizją Republika mówił prof. Kamil Zaradkiewicz.
TelewizjaRepublika.pl: We wczorajszym materiale wyemitowanym przez "Wiadomości" TVP, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku – mgr Jerzy Stępień – nawoływał do użycia przemocy przeciwko rządowi Prawa i Sprawiedliwości. Jak ta sprawa wygląda z punktu widzenia etyki zawodowej?
Prof. Kamil Zaradkiewicz: To jest szokujące. Mam nadzieję, że sędzia Stępień nie nawołuje do siłowych rozwiązań. Mamy tu jednak do czynienia z sytuacją, kiedy sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, zdaje się podgrzewać nastroje społeczne. Trudno powiedzieć, jakimi motywami się kieruje, jednak na pewno po raz kolejny przekracza zakres dopuszczalnych zachowań sędziego w stanie spoczynku. Z tej wypowiedzi nie można jednoznacznie wywnioskować, czy on nawołuje do rozruchów ulicznych, czy wojny domowej wręcz. Niezależnie od tego, jest to kolejna wypowiedź, która świadczy o zaangażowaniu politycznym sędziego. Jest to niedopuszczalne w państwie praworządnym. Nikt sędziemu nie odmawia udziału w debacie publicznej, ale na pewno nie w debacie politycznej na tematy polityczne, bo to stoi w sprzeczności z jego konstytucyjnym obowiązkiem zachowania bezstronności, czy apolityczności.
TelewizjaRepublika.pl: Słowa sędziego Stępnia miały paść na spotkaniu Komitetu Obrony Demokracji w Koszalinie. Sędzia Stępień wypowiedział je zatem publicznie. Czy publiczne nawoływanie do przemocy podlega odpowiedzialności karnej?
Prof. Kamil Zaradkiewicz: Jeśli jest to nawoływanie, to oczywiście powinny się tym zająć odpowiednie organy ścigania. W takiej sytuacji Trybunał prawdopodobnie powinien rozważyć uchylenie immunitetu, a być może wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Nie mniej jednak, powinny się tym zająć odpowiednie podmioty, które są do tego upoważnione. Nie chciałbym jednoznacznie oceniać intencji i motywów sędziego Stępnia.
TelewizjaRepublika.pl: Za miesiąc w Trybunale Konstytucyjnym kończy się kadencja prof. Rzeplińskiego. Czy uważa Pan, że sędzia Rzepliński pogodzi się z tą sytuacją i swoją "władzę" odda bezkonfliktowo?
Prof. Kamil Zaradkiewicz: Od jutra rozpoczyna się termin zgłaszania list kandydatów na sędziów Trybunału Konstytucyjnego, ale także bieg rozpoczyna termin wyboru kandydatów na prezesa. W tym drugim przypadku, wyboru kandydatów powinno dokonać Zgromadzenie Ogólne Trybunału. Wiemy jednak, że obecnie prezes konsekwentnie nie dopuszcza sędziów do orzekania. Dlatego Zgromadzenie Ogólne, w tym stanie rzeczy, nie będzie mogło się odbyć. Trudno oczywiście spekulować na temat tego, jakie ewentualne pomysły przyjdą do głowy prezesowi Rzeplińskiemu. Jak wiemy, on potrafi opinię publiczną mocno zaskakiwać bardzo kontrowersyjnymi, a moim zdaniem sprzecznymi z prawem rozwiązaniami. Niezależnie od tych pomysłów, sprawa jest na gruncie Konstytucji i ustawy o TK jasna i oczywista. Musi się zebrać Zgromadzenie Ogólne w liczbie 15 sędziów, uchwalić regulamin Trybuału, który od kilku miesięcy nie jest uchwalony i wybrać kandydatów. Bez udziału 15 osób jest to niemożliwe.
TelewizjaRepublika.pl: Jaka pana zdaniem będzie przyszłość prezesa Rzeplińskiego? Sędzia Rzepliński ostatnimi czasy bardzo zaangażował się w sprawy polityczne. Czy uważa Pan, że profesor Rzepliński zajmie się zatem polityką, czy może usunie się z życia publicznego?
Prof. Kamil Zaradkiewicz: Trudno to przewidzieć, wszystko zależy od sędziego Rzeplińskiego. Jedno jest pewne. Jeśli prezes Rzepliński będzie chciał uczestniczyć w życiu politycznym, to z pewnością będzie musiał zrzec się funkcji sędziego w stanie spoczynku, bo tych dwóch statusów nie da się połączyć.
Rozmawiała Emilia Pobłocka.