– Nie opowiem o wydarzeniach ostatnich tygodni, tak jak studentom na uniwersytecie, a tak jak zeznawałam w Prokuraturze Okręgowej, gdzie trzeba było to ściśle ująć. Niestety mamy do czynienia z kolejnymi etapami nie godzenia się opozycji z wynikami wyborów – powiedziała w Telewizji Republika poseł Krystyna Pawłowicz.
– Czujemy to, widzimy to, co prawda nie możemy pokazać ręki, ale są różnego rodzaju inspiracje zewnętrzne. Podejmujemy kolejne działania kluczowe dla funkcjonowania państwa, jak i stabilności finansowej – uchwalanie budżetu. Do tego uchwalana była ustawa o SB-ckich emeryturach, najwidoczniej uznała opozycja, że to dobry moment, by porwać osoby zainteresowane, tzn. głównie SB-ków i ich rodziny, z drugiej strony to był łakomy kąsek, bo nie uchwalenie ustawy budżetowej oznacza daleko idące środki konstytucyjne, łącznie z prawem prezydenta do rozwiązania parlamentu. Oczywiście prezydent Duda nie zrobiłby tego, ale nie wiemy z jakim nastrojem społecznym mielibyśmy do czynienia – zauważa poseł Pawłowicz.
"Myślę, że to na co pan marszałek był narażony i to co wytrzymał, to było niezwykle trudne"
– Przypuszczono atak niezrozumiały dla mnie. Cały dzień był dniem dziwnych prowokacji, niezrozumiałych działań PO i Nowoczesnej. Można powiedzieć, że każde wejście na trybunę, zwłaszcza posłów Szczerby i Nitrasa, były rodzajem zaczepki i prowokacji. Nie jest tak, że poseł Szczerba raz wszedł na mównicę, jak twierdziły media i powiedział „panie marszałku kochany”. Zaczepki się długo udawały. Poseł Szczerba posuwał się coraz bardziej do bezczelnego zachowania, przyklejał kartki, również na mównicy, przyklejał je marszałkowi do trybuny, pokazywał gest „V”, wyszedł zupełnie z roli posła. Ja się czułam jako poseł upokorzona. Rozmawialiśmy, że marszałek jest za łagodny, może powinien pan marszałek Brudziński wejść i poprowadzić zdecydowanie obrady, bo jest stanowczy, dobrze prowadzi nasze manifestacje. Pan marszałek podjął decyzję, po wielokrotnym przypominaniu, gdyż musiał spełnić kolejne etapy regulaminu i w końcu go wykluczył. To był początek, oni z radością, ze śmiechem to przyjęli. Tam nie było jakiegoś zdumienia, oni czekali na to cały dzień i natychmiast ruszyli do boju. Najpierw obstawili trybunę, a później zajęli fotel marszałka – dodaje gość programu.
– Nie uważam że marszałek Kuchciński dał się podpuścić. Mówią tak osoby, które znajdowały się na zewnątrz. My z naszej strony, czując się pod obstrzałem, nawet nękani i molestowani, bo tamta strona bez przerwy nas filmuje, nawet przynoszą kamery wideo na statywach. Zawsze proszą nas władze klubu, żeby zachować spokój, żeby nie dać się prowokować. Ja myślę, że to na co pan marszałek był narażony i to co wytrzymał, to było niezwykle trudne. Nawet prezes Kaczyński, który zawsze jest spokojny, był zniecierpliwiony, upokarzaniem całego Sejmu – zakończyła poseł Pawłowicz.