Prof. Nowaczyk komentuje raport prokuratury ws. Smoleńska. "Budzi zdumienie", "zastanawiające wątki", "sprzeczne z dowodami"
Prokuratura podała informację, że samolot wznosił się do góry. Krzywa quasi balistyczna budzi zdumienie, bo wychodzi na to, że niesprawny wg prokuratury samolot wzbija się w powietrze z prędkością, jakiej nie potrafiłby osiągnąć sprawny samolot – przekonywał na antenie TV Republika prof. Kazimierz Nowaczyk ekspert Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej. Jak tłumaczył, jest to sprzeczne z parametrami tego samolotu.
Dziś na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie odbyła się konferencja „Społeczeństwo polskie pięć lat po katastrofie smoleńskiej”. CZYTAJ WIĘCEJ
Gościem Katarzyny Gójskiej Hejke był prof. Kazimierz Nowaczyk ekspert Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej.
Odniósł się on do tez przestawionych na ostatniej konferencji Naczelnej Prokuratury Wojskowej ws. śledztwa smoleńskiego. – Przedstawiony został ogólny zarys przebiegu ostatnich sekund lotu. Prokuratura przedstawia kilka głównych punktów analizy, gdzie pojawiły się nowe zastanawiające wątki – mówił.
– Uznała, że podejście było nieprecyzyjne, podano nam inną interpretację zderzenia z brzozą (...). Obecna wersja ma istotne konsekwencje, bo dokumentacja się z tym nie zgadza. Przy takim uderzeniu, z taką prędkością skrzydło nie mogło zawisnąć na brzozie. Powinno ściąć konary – mówił.
Jak dodał, prokuratura podała również informację, że samolot wznosił się do góry. – Krzywa quasi balistyczna budzi zdumienie, bo wychodzi na to, że niesprawny wg prokuratury samolot wzbija się w powietrze z prędkością, jakiej nie potrafiłby osiągnąć sprawny samolot – przekonywał ekspert. Jak tłumaczył, jest to sprzeczne z parametrami tego samolotu.
Profesor Nowaczyk odniósł się także do wykluczenia wybuchu ze względu na brak substancji smolistych i analizy jednak wyraźnie okopconych fragmentów samolotu. – To co zaprezentowano to opinia z raportu polskich archeologów, którzy wyraźnie powiedzieli, że nie są ekspertami lotniczymi i że tak po prostu mogło być, że elementy te wpadły pod silnik samolotu. Zdaniem profesora nie jest to jednak możliwe, bo osmolone są części kadłuba które gdyby uderzyły w silnik, zniszczyły by go.
– Prokurator odczytujący wnioski z analizy zaznaczył na wstępie, że będzie przedstawiał wnioski w skali odległości. Jest to rzecz innowacyjna, bo w takich przypadkach wszystko synchronizuje się względem czasu. Prok uznała nie zapisy czarnych skrzynek, a ślady na ziemi, stan drzewostanu, czyli inaczej niż postępuje się w przypadku takich katastrof – mówił.