W 1997 r przyjęto rezolucję, że ci, którzy utracili prawo do stron ojczystych, mają prawo do powrotu i materialnego zadośćuczynienia. To groźba, która wisi nad Polską i wiąże się z Ziemiami Zachodnimi. (…) Musimy mieć świadomość, że scenariusz rozbiorowy nie został zdjęty z rozkładu dnia. Po rosyjskiej stronie ukazała się w latach 90. książka Aleksieja Mitrofanowa, który proponował Niemcom rozbiór Polski - powiedział w programie "Koniec systemu" poświęconym wpływom niemieckim w Polsce prof. Tadeusz Marczak, historyk.
"Temat rozbiorów nie zszedł z afisza"
Przejęcie niemal 90% mediów, wykupowanie ziemi i przedsiębiorstw, wspieranie separatystów Ruchu Autonomii Śląska, przyznawanie obywatelstwa polskiego osobom, których przodkowie byli wpisani na volkslistę – tak w skrócie można opisać „rozszerzenie wpływów niemieckich” po 1989 r.
Prof. Tadeusz Marczak, historyk, przybliżył istotną kwestię narracji o „wypędzeniach”, która wykorzystywana jest często przez stronę niemiecką w polityce wobec naszego kraju. - Po pierwsze termin „wypędzenia” miał zastąpić sformułowanie deklaracji poczdamskiej - „zorganizowane wysiedlenia ludności niemieckiej”. Termin „wypędzenia” powstał kilka lat po wojnie, na początku lat 50. W latach 90,. dało się zauważyć upowszechnianie terminu w Polsce. Kiedy upowszechniono ten termin, Niemcy przeszli do definiowania. Okopano się na pozycji, że „wypędzenie” jest to zbrodnia przeciw ludzkości – powiedział prof. Marczak. Historycy wskazują, że narracja o „wypędzeniach” jest manipulacją historyczną i próbą stawiania się Niemców w roli ofiar II wojny światowej.
- W 1997 r przyjęto rezolucję, że ci, którzy utracili prawo do stron ojczystych, mają prawo do powrotu i materialnego zadośćuczynienia. To groźba, która wisi nad Polską i wiąże się z Ziemiami Zachodnimi. (…) Dlaczego Polska Zachodnia? Musimy mieć świadomość, że scenariusz rozbiorowy nie został zdjęty z rozkładu dnia. Po rosyjskiej stronie ukazała się w latach 90. książka Aleksieja Mitrofanowa, który proponował Niemcom rozbiór Polski – przypomniał historyk. Prof. Marczak wspomniał również informację z roku 2009, gdy mówiono o umowie między Berlinem a Moskwą, w której pojawiło się ogólne przesłanie, że „w razie konieczności wojska rosyjskie nie powinny przekroczyć linii Wisły”
Ziemia na "słupach"
Istotne okazują się przede wszystkim dwa rodzaje niemieckich wpływów w Polsce: gospodarcze oraz medialne. Dziennikarka Danuta Jeżowska-Kaczanowska opowiedziała o procederze związanym z nabywaniem ziemi na terenie Pomorza Zachodniego. - W okresie transformacji ustrojowej, gdy zapadła decyzja o likwidacji PGR-ów, nie spełniono postulatu, by wystawić ziemię na sprzedaż dla rolników, rzekomo pod pozorem, że nie ma tu drobnych gospodarstw rolnych i nie ma kto kupować ziemi. PGR-y na Pomorzu Zachodnim wyszły z PRL-u w bardzo dobrej kondycji i wiele załóg decydowało się wziąć sprawy w swoje ręce, zakładać spółki. Jednak w całym województwie nie powstało żadne przedsiębiorstwo złożone z załogi, tylko przejmowane ziemię w formule „kto da więcej, ten weźmie”. Do niedawna była to forma dzierżawy, czasem dużych areałów. Wtedy zaczęły się pojawiać „słupy”, reprezentujące w sposób tajny głównie kapitał niemiecki – mówił Jeżowska-Kaczanowska.
W programie przypomniano również o wciąż istniejącej w polityce niemieckiej wobec Polski spuściźnie Adolfa Hitlera. Chodzi o fakt, że o niemieckie obywatelstwo mogą ubiegać się osoby, których przodkowie byli na volksliście. Prof. Marczak podkreślił, że jak dotąd polskie władze nie reagowały na to skandaliczne kryterium.
"W Niemczech media reprezentują interes Niemiec"
W dalszej części „Końca systemu” poruszono sprawę niemieckiego wpływu na rynku mediów w Polsce. Niemcy, według szacunków, kontrolują ok. 90% mediów w Polsce. Aktualnie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego pracuje nad ustawą dekoncentracyjną, która ma zminimalizować zagraniczne wpływy w polskich mediach. - Polacy muszą wiedzieć, czyją własnością są dane tytuły. W mediach państw Europy Zachodniej kapitał zagraniczny występuje śladowo. W Niemczech media reprezentują interes Niemiec. A czyj interes reprezentują niemieckie gazety w Polsce? - pytała parlamentarzystka PiS, Elżbieta Kruk.
Czym w rzeczywistości jest RAŚ?
W drugiej części programu posłanka PiS, Dorota Arciszewska-Mielewczyk poruszyła m.in. sprawę istnienia i działalności Ruchu Autonomii Śląska. - Traktowania przez Platformę Obywatelską RAŚ jako partnera jest wyraźnym kursem na Niemcy i przyzwoleniem na politykę antypolską – stwierdziła posłanka. - Są głosy, które bagatelizują istnienie RAŚ. U nich pojawia się chęć oderwania administracyjnego od Polski – dla nich nie istnieją więzi z Polską. Co najgorsze, wplątują wszystkich Ślązaków w ruch polityczny w imię rzekomego ratowania gwary śląskiej. (...) Musimy panować nad kształtowaniem świadomości społecznej na Śląsku. To jest nasz obowiązek – dbania o interes Rzeczypospolitej – dodała.