Maciej Lasek w dalszym ciągu, pomimo braku dowodów, nie ma wątpliwości, że generał Błasik znajdował się w kokpicie. – Pan Lasek powiedział, że jednym z argumentów jest to, że ciało pana generała leżało obok załogi. To jest po prostu kłamstwo – ocenia w programie „10/04 Fakty” prof. Wiesław Binienda, wiceprzewodniczący podkomisji ds. ponownego zbadania wypadku lotniczego w Smoleńsku.
– Mamy zdjęcia, mamy dowody na to, że ciało generała leżało obok pasażera, dosłownie dotykało się z nim. Może więc i ten pasażer był w tej kabinie. To bzdurne określenia, nie ma żadnych dowodów na to, że pan generał był w kabinie. Są dowody, że nie było go w kabinie. Pan Lasek wykonuje jakieś polecenia, żeby upierać się z tą informacją – dodaje prof. Binienda.
– Gdyby Maciej Lasek był doktorem to powinien mieć dowody, na tym polega naukowe podejście, nie mówi się o swoich opiniach, tylko popiera opinie dowodami. Gdyby takie dowody były to nikt by się z nimi nie kłócił. Tymczasem dowody mówią co innego – powiedział nasz rozmówca.
"Możemy, na podstawie dwóch rzeczy, powiedzieć w stu procentach, że Tupolew nie miał kontaktu z brzozą"
Czy możemy porównywać katastrofę MIG-a do katastrofy smoleńskiej? – Trzeba się nad tym pochylić. Wczoraj prof. Zybertowicz zapytany w jednym z programów, odpowiedział, że nie można tych dwóch przypadków porównywać. Prof. Zybertowicz dodał, że pilot MIG-a miał duże szczęście, ponieważ ten lasek był na tyle młody, że amortyzował lądowanie tego lotu, a nie był na tyle mocny by rozbić strukturę samolotu. Tak profesorowi podpowiedział jakiś ekspert. Nie można powiedzieć, że dobrze, ze był lasek bo amortyzował, bo gdyby nie lasek to pilot mógłby wylądować na trawie. Oczywiście gdyby była druga skrajna sytuacja – ściana betonowa, to by się rozbił. Z punktu widzenia inżynierskiego to dwie, skrajne sytuacje. Co można porównać między tymi samolotami? Tupolew waży 80 ton, MIG jest lżejszy. Oba zostały stworzone z tego samego materiału – duraluminium. Te materiały, niezależnie od tego jakie są w budowie, uderzyły w drzewa. Drzewa są z tego samego materiału. Mogą być mniejsze lub większe różnice, ale materiał jest ten sam. Pewne zachowania kontaktowe są bardzo podobne. Z tego punktu widzenia możemy wziąć naukę z tego eksperymentu. Pokazywaliśmy kiedyś eksperymenty w moim laboratorium, gdzie aluminiowy pocisk przecinał drzewka brzozowe i ta górna część kładła się wzdłuż lotu pocisku. Widzimy jak końcówki drzew leżą w lasku, również wzdłuż lotu. Ten eksperyment został potwierdzony. Tupolew kiedy miał uderzyć w brzozę to drzewo leży prostopadle do lotu. To wbrew prawom fizyki. Coś się więc nie zgadza – odpowiada wiceprzewodniczący podkomisji ds. ponownego zbadania wypadku lotniczego w Smoleńsku.
– Oczywiście w tej chwili wiemy, że samolot Tupolew nigdy nie uderzył w brzozę. Ona została złamana z innych przyczyn, np. z powodu upadku jakiś części, które zostały odstrzelone od tego Tupolewa. Możemy, na podstawie dwóch rzeczy, powiedzieć w stu procentach, że Tupolew nie miał kontaktu z brzozą. Sloty, o których mówił prof. Nowaczyk, które są na przodzie samolotu nie wykazują wgniecenia przez obły obiekt, tylko odkształcenia do przodu, czyli jakieś ciśnienie wewnętrzne. Po drugie trzeci dźwigar, który jest na samym końcu samolotu, mamy zdjęcia, które pokazują małą przerwę, przez która brzoza nie mogłaby przejść. Mamy zdjęcia po odcięciu przez Rosjan, którzy dopasowali długość tej dziury do teorii brzozy – zakończył prof. Binienda.