W jednym z pomieszczeń oddziału intensywnej terapii szpitala w rumuńskim Piatra Neamt wybuchł pożar. Życie straciło 10 osób. Jeden z lekarzy rzucił się w ogień, aby ratować pacjentów. Mężczyzna, jest ciężko poparzony, został uznany za bohatera.
Póki co nie dało się ustalić, co spowodowało wybuch pożaru, obecnie okoliczności bada prokuratura. Wstępne raporty sugerują zwarcie, które spowodowało zapalenie się jednego z urządzeń. Od niego ogień rozprzestrzenił się do butli z tlenem.
W sobotę, w wyniku pożaru na oddziale intensywnej terapii, gdzie leżeli pacjenci chorzy na COVID-19, zginęło siedmiu mężczyzn i trzy kobiety. Zmarli pacjenci byli w wieku od 67 do 86 lat. Sześciu kolejnych zakażonych chorych ucierpiało w pożarze. W stanie krytycznym zostali przetransportowani do innego szpitala.
Gdy zauważono ogień, lekarz drużyny, dr Catalin Denciu, rzucił się w pożar na pomoc chorym przykutym do łóżek. Premier Rumunii Ludovic Orban nazwał jego zachowanie aktem heroizmu i wychwalał jego "szczególną odwagę i ducha poświęcenia", którym dał dowód ratując pacjentów.
Lekarz doznał ciężkich poparzeń w trakcie próby wydobycia chorych z płonących pomieszczeń. Zapalił się jego strój ochronny. Według oficjalnych informacji, 40 proc. jego ciała pokryte jest poparzeniami drugiego i trzeciego stopnia. Jak informuje BBC, medyk został przetransportowany do belgijskiego szpitala wojskowego im. Królowej Astrid, gdzie ma zostać poddany leczeniu.
Pożar w szpitalu wywołał manifestacje w kraju. Rumuni demonstrują przeciwko kulturze korupcji i braku odpowiedzialności. Kraj ma jeden z najsłabiej rozwiniętych systemów opieki zdrowotnej w całej Unii Europejskiej. W sobotę w szpitalach przebywało blisko 13 tys. pacjentów zakażonych koronawirusem, z czego blisko 1,2 tys. na oddziałach intensywnej opieki medycznej.