– W Polsce będzie w końcu zielono i ekologicznie – zapowiedział w niedzielę w Warszawie kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń. Przekonywał także, że jedną z najważniejszych kwestii jaką podejmie, jeśli zostanie wybrany na prezydenta, będzie walka z pogardą.
Biedroń na spotkanie z przedstawicielami komitetów poparcia wszedł do sali Warszawskiego Domu Techniki NOT w rytm "Ody do radości", a ze sceny zainicjował odśpiewanie polskiego hymnu narodowego.
W swoim wystąpieniu przekonywał, że w Polsce "pogardy jest pełno, jak nigdy dotąd" a z kościelnych ambon "słyszymy także księdza, który obraża, słyszymy biskupa, który nawołuje do nienawiści i widzimy władzę, która nie reaguje".
Według Biedronia wszyscy są "przygnębieni rządami tej władzy". "Od 15 lat mamy do czynienia z bardziej lub mniej konserwatywną prawicą, od 15 lat wymieniają się władzą, a ludzie, jak muszą wychodzić w obronie mieszkań, tak nadal wychodzą, lekarze, tak jak wychodzili strajkując przez te 15 lat, nadal wychodzą strajkować" - stwierdził. Apelował o popieranie przez wyborców "stałej w poglądach i wartościach" Lewicy i obiecywał, że Polska "będzie w końcu otwarta i tolerancyjna", że "będzie w końcu zielono i ekologicznie".
Odnosząc się do potrzeby zrobienia kroku do przodu, jeśli chodzi o postęp i nowoczesność, postulował, aby "realnie rozdzielić państwo od Kościoła, wprowadzić realną równość kobiet i mężczyzn". "Musimy doprowadzić do tego, żeby leki w Polsce były za pięć zł, bo wtedy będzie stać na nie każdego emeryta i każda emerytkę, każdego chorego i każdą chorującą" - zaznaczył Biedroń.