Znów skarga z Niemiec na port w Polsce. Świnoujście pod obcą presją!

Berlin znów wyciąga ręce po polskie interesy strategiczne – tym razem przez skargę niemieckiej organizacji na budowę portu kontenerowego w Świnoujściu. I znów nie napotyka oporu ze strony rządu Donalda Tuska. „Koalicja 13 grudnia” daje Niemcom zielone światło – zarówno na Morzu Bałtyckim, jak i na Odrze.
Berlin kontra polski port
Najnowszy akt tej wojny to skarga organizacji „Lebensraum Vorpommern” do polskiego Sądu Administracyjnego. Niemieccy aktywiści ekologiczni zarzucają Polsce, że terminal kontenerowy w Świnoujściu zagraża „ekologicznie wrażliwym wodom przybrzeżnym Morza Bałtyckiego”.
W oficjalnym komunikacie organizacja powołuje się na argumenty ekologiczne.
- W obliczu groźby dalszego zniszczenia naszego krajobrazu przybrzeżnego z powodu możliwego wydobycia gazu u wybrzeży Wolina chcemy wysłać wyraźny sygnał na rzecz ochrony środowiska
- można przeczytać w oficjalnym stanowisku "Lebensraum Vorpommern".
Ale prawdziwy cel jest zupełnie inny: zahamowanie rozwoju infrastruktury krytycznej, która mogłaby zagrozić dominacji portów niemieckich, takich jak Hamburg czy Rostock. Inwestycja w Świnoujściu ma bowiem pozwolić na przyjmowanie największych jednostek oceanicznych na Bałtyku i wzmocnić strategiczne znaczenie Polski w regionie.
Terminal ma być gotowy do 2028 roku. To nie tylko projekt gospodarczy – ma też znaczenie militarne: infrastruktura ma służyć również transportowi wojskowemu w ramach NATO. A to już nie jest tylko problem ekologiczny – to geopolityka.
Polityczny parasol nad niemieckimi interesami
Zamiast bronić interesu narodowego, rząd Donalda Tuska z „koalicją 13 grudnia” ułatwia Niemcom zadanie. Po cichu wycofuje się z inwestycji na Odrze, likwiduje Inspekcję Wodną, rezygnuje z katalogu priorytetowych projektów i... proponuje „torfowiska”.
– To koniec projektu Odrzańskiej Drogi Wodnej!!! Rząd Tuska skreśla 51 inwestycji hydrotechnicznych na Odrze. Zamiast żeglownej Odry będą torfowiska, bagniska i mokradła. Pod dyktando Berlina
– alarmował niedawno Marek Gróbarczyk, były minister gospodarki morskiej, na platformie X.
Berlin od lat próbuje storpedować rozwój polskiej żeglugi śródlądowej. A teraz może liczyć na pomoc polskich sądów i polityków. W styczniu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie unieważnił decyzje środowiskowe dla inwestycji hydrotechnicznych, po skargach… niemieckich organizacji. Efekt? Ryzyko konieczności rozbiórki już wykonanych elementów.
– Niemcy nie mają już żadnych zahamowań w dążeniu do całkowitego pozbawienia Polski szans rozwoju. Wygląda na to, że mamy być sprowadzeni do roli Generalnej Guberni
– komentował wtedy dla naszego portalu poseł Gróbarczyk.
Niemiecki „Lebensraum” i polskie milczenie
Nazwa organizacji, która zaskarżyła polski port, mówi wiele: „Lebensraum Vorpommern” – czyli „Przestrzeń życiowa Pomorza Przedniego”. Nieprzypadkowo budzi ona historyczne skojarzenia. Retoryka o „ochronie środowiska” jest tu tylko przykrywką dla geostrategicznych interesów Berlina.
Gmina Heringsdorf, która popiera tę skargę, mówi o „szambie” i „toksycznych wieżach gazowych”. Trudno o bardziej wrogą retorykę wobec sąsiedniego państwa. Tymczasem polskie Ministerstwo Infrastruktury nie staje w obronie własnej decyzji środowiskowej. Ani rząd, ani media głównego nurtu nie mówią o zagrożeniu dla suwerenności. Milczenie.
Gospodarka mówi: inwestować
To nie jest tak, że wszyscy w Niemczech są przeciwko inwestycjom na Odrze. O ile politycy mocno lobbują, często wykorzystując do tego właśnie organizacje ekologiczne, to w całym tym konflikcie jeden głos pozostaje logiczny i wyważony – głos biznesu nadgranicznego.
Kilka miesięcy temu, stanowisko zajęła Unia Izb Łaby i Odry, zrzeszająca kilkadziesiąt izb gospodarczych z Polski, Czech i Niemiec. Ta nie miała wątpliwości, że mogłyby one służyć nie tylko Polsce, ale również Niemcom.
– Odra od zawsze miała bardzo ważne znaczenie transportowe i taką rolę będzie spełniała też w przyszłości. (…) Wspieramy wykorzystanie transportu śródlądowego poprzez poprawę infrastruktury. Statki śródlądowe to transport o najniższej emisji CO2
– napisano w stanowisku.
Biznes chce rozwoju i żeglowności, rząd Tuska – rewitalizacji bagien. Niemcy mówią o ochronie środowiska, ale za ich plecami kryje się chęć blokady konkurencji.
Ostatni moment na reakcję
Trwa test suwerenności. Niemcy już nie ukrywają, że chcą decydować, co Polska może budować i gdzie. A „koalicja 13 grudnia” nie tylko nie stawia tamy tym zapędom – ona je wręcz ułatwia. To nie jest już spór o rzekę, ale o to, kto rządzi nad Wisłą: Polacy, czy Berlin.
Źródło: Republika, Tysol, DW, GL
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X