Od ponad roku hakerzy z grupy znanej pod nazwą Draonfly (Ważka) szpiegowali firmy energetyczne w Polsce, USA i Europie. – Ci ludzie pracują dla rosyjskiego wywiadu – twierdzi Stuart Poole-Robb, b. oficer brytyjskiego wywiadu.
Celem ataków hakerów z Dragonfly byli operatorzy sieci elektrycznych, producenci energii i sprzętu oraz firmy zarządzające rurociągami – informuje dzisiejsza "Rzeczpospolita". Chociaż cyberterroryści na celownik wzięli firmy energetyczne głównie z Hiszpanii, USA, Francji i Niemiec, to co 20. atak Ważki był skierowany przeciwko przedsiębiorstwom w Polsce.
– Wiemy tylko dzięki analizie adresów internetowych, że 16 infekcji było na terenie Polski – mówi „Rz" Maciej Iwanicki, ekspert ds. bezpieczeństwa w firmie Symantec Polska.
– Jesteśmy świadomi zwiększonego zagrożenia. W związku z tym podjęto niezbędne działania związane z usprawnieniem systemów zabezpieczeń – zaznaczyła z kolei Anna Jarosz z PGNiG.
Ataki podejmowane były regularnie w godzinach 9 - 18, w dniach roboczych. Strefa czasowa wskazuje, że Ważka działała z Europy Wschodniej.
– Sygnatura czasowa wskazuje na przesunięcie o cztery godziny wobec czasu uniwersalnego UTC. To jest Rosja, ale też Arabia Saudyjska i inne kraje – powiedział "Rz" Iwanicki.
Wątpliwości co do rosyjskiego pochodzenia cyberterrorystów nie ma pytany przez „Financial Times" Stuart Poole-Robb, b. oficer brytyjskiego wywiadu. – Atak na cały sektor w celu przejęcia strategicznych danych wskazuje na inspirację państwową. Ci ludzie pracują dla rosyjskiego wywiadu elektronicznego FAPSI, oni pracują dla Matki Rosji – powiedział.