W co najmniej trzech miejscach w ciągu kilku dni na polskich plażach znalezione zostały pociski sygnalizacyjne, pochodzące z okrętów podwodnych rosyjskiej produkcji. Używa się ich na przykład w przypadku awaryjnego wynurzenia okrętu, aby zaznaczyć jego pozycję. Wojsko apeluje, by o każdym takim znalezisku natychmiastowo informować policję.
Wojsko jedynie przypuszcza, że na poligonie morskim na Bałtyku użyli ich Rosjanie. Ciężko odpowiedzieć na pytanie, z jakiego to okrętu. Wiadomo - klasa Kilo to okręt rosyjski, ale Rosjanie produkują takie okręty nie tylko na swoje potrzeby, także w celach eksportowych. Możliwe, że toczone były jakieś próby morskie na nowym okręcie, albo na którymś z okrętów rosyjskich - mówi kmdr ppor. Radosław Pioch z Trzeciej Flotylli Okrętów w Gdyni. Takich pocisków używa się w celu wskazania pozycji jednostki. Najczęściej wystrzeliwuje się je w przypadku awaryjnego wynurzenia się okrętu podwodnego lub w przypadku zachowywania tak zwanej ciszy w eterze, aby zaznaczyć na przykład przystąpienie do realizacji jakiegoś ćwiczenia lub zadania.
Trudno określić także, kiedy dokładnie użyto pocisków. Po wystrzeleniu zachowują one tak zwaną dodatnią pływalność, czyli utrzymują się na powierzchni wody. Mogą więc dryfować przez wiele tygodni. Normalnie takie pławy podejmuje się z wody, jednakże mogła być taka sytuacja, że nie zostały odnalezione - przypuszcza kmdr ppor. Pioch.
Teoretycznie pociski sygnałowe nie stanowią zagrożenia, ale każdy obiekt pochodzenia wojskowego może okazać się niebezpieczny. Wojsko apeluje więc, by w przypadku trafienia na tego typu pławę natychmiast wezwać policję. Pierwszą zasadniczą rzeczą jest powiadomienie policji. Policja taki obiekt zabezpiecza, przekazuje informacje do odpowiednich służb - jednostki saperów lub jednostki chemicznej, która podejmie odpowiednie działania i zutylizuje taki materiał. Każdy materiał pochodzenia wojskowego należy pozostawić na miejscu, nie dotykać. To są materiały często bardzo niebezpieczne - tłumaczy kmdr ppor. Radosław Pioch.