Były prezydent Warszawy Paweł Piskorski, którego nazwisko pojawiło się na liście osób korzystających z usług kancelarii Mossack Fonseca w Panamie, stwierdził, że firma miała mu jedynie pomóc w realizacji pewnego przedsięwzięcia gospodarczego, ale "wszystko odbywało się zgodnie z prawem". – Miałem firmę zarejestrowaną w Panamie, jednak nigdy nie podjęła działalności – przekonywał na antenie Radia RMF FM Piskorski.
W aferze "Panama Papers" wyciekło ponad 11 mln dokumentów, które zawierały nazwiska wpływowych osób mających wykorzystać raje podatkowe. Chodziło o zatajenie rzeczywistych majątków i uniknięcie opłat związanych z opodatkowaniem. Wyniki dziennikarskiego śledztwa opublikowały światowe media: "Suddeutche Zeitung", "Guardian", BBC i "Le Monde". W aferę zamieszanych jest dwóch Polaków – Paweł Piskorski i Marek Profus. CZYTAJ WIĘCEJ
Piskorski dodał, że spółkę, którą kilka lat temu założył w Panamie, już zlikwidował. – Ten projekt nigdy nie doszedł do skutku. Jakbym chciał coś ukrywać, albo robić jakieś niecne rzeczy, to przecież nie rejestrowałbym firmy na swoje nazwisko – powiedział były prezydent Warszawy. – Ani jedna złotówka czy euro nie przeszła przez tą firmę – zapewniał.
W opinii Piskorskiego, obecność jego nazwiska w aferze "Panama Papers" to jedynie odprysk afer ważniejszych osób, które ukrywają swoje dochody.