W odpowiedzi na bardzo udaną, porywającą konwencję Andrzeja Dudy, kandydata polskich środowisk patriotycznych w zbliżających się wyborach prezydenckich, sztab obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego wezwał na pomoc prezydentów miast popieranych w ostatnich wyborach samorządowych przez PO.
29 z nich przybyło na wezwanie tego sztabu do Katowic i tam publicznie złożyli świadectwa lojalności, wierności i poparcia dla tego kandydata. Wszyscy, kolejno, wręczonym flamastrem podpisali się pod wielkim plakatem z napisem "Deklaracja poparcia Bronisława Komorowskiego".
Zrobili to jako "prezydenci" swych miast, jako organy władzy publicznej, władzy samorządowej, do czego nie mieli prawa, gdyż już po wyborze muszą reprezentować interesy całych swych wspólnot lokalnych. Także tych wyborców, którzy na nich nie głosowali. Gdyby przybyli na spotkanie z kandydatem Komorowskim jako osoby prywatne i w takim charakterze złożyli swe podpisy - od biedy - można by to jakoś przełknąć, ale też z wielkimi wątpliwościami. Jednak oni, przedstawiani jako "prezydenci dużych miast", starali się stworzyć wrażenie, że całe społeczeństwa, wszyscy mieszkańcy miast, w których wygrali wybory (często zresztą bardzo niewielką ilością głosów) popierają kandydaturę B. Komorowskiego. Co oczywiście jest nieprawdą.
Jednak taka nieuczciwa agitacja nadużywająca prestiżu i samego urzędu organu administracji w prywatnym interesie politycznym 29 prezydentów miast i ich środowisk politycznych - jest sprzeczne ze standardami uczciwych wyborów.
Osoba X lub Y występująca publicznie jako "prezydent" działać może tylko we wspólnym interesie wszystkich mieszkańców. Publiczne okazywanie "na urzędzie" swych prywatnych sympatii politycznych przez prezydenta miasta i wykorzystywanie tego publicznego urzędu do agitacji za "swoim" kandydatem - nie jest "wspólną" sprawą wszystkich mieszkańców danego miasta.
Prezydenci nie mają więc prawa do prowadzenia - w ramach wykonywania publicznego urzędu - swej prywatnej agitacji wyborczej. Jest to nieuczciwe nadużycie urzędu, ale też stwarza w miejscu działania prezydenta presję i atmosferę nieprzychylną i dyskryminującą dla innych kandydatów, niż publicznie wskazany przez prezydenta miasta; nieprzychylną dla kandydatów popieranych przez inne środowiska w mieście.
Powstaje też pytanie: skoro włodarz miasta, prezydent popierany przez PO, jako prezydent miasta poparł publicznie obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, to czy za tym pójdzie też już bezpośrednie łamanie kodeksu wyborczego, tj. np. zbieranie przez urząd miasta kierowany przez danego prezydenta, tj. wśród pracowników i mieszkańców podpisów popierających kandydaturę Bronisława Komorowskiego w zbliżających się wyborach? Skoro prezydent miasta podpisał „deklarację” jego poparcia, to tym samym zobowiązał się do - logicznie przecież – jakiś konkretnych aktów poparcia. Czy oznaczać to więc będzie organizowanie również cichej, bo zakazanej przecież prawem, kampanii wyborczej w urzędach miast, zbieranie podpisów z użyciem presji służbowej na urzędników?
Art. 108 kodeksu wyborczego wyraźnie zabrania prowadzenia agitacji wyborczej w jakichkolwiek formach na terenie urzędów administracji rządowej i samorządu terytorialnego oraz sądów. Wydaje się, że niedozwoloną agitacją wyborczą na rzecz obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego były już same publiczne deklaracje poparcia w świetle kamer i fleszy aparatów złożone przez 29 prywatnych osób, które poparły prezydenta Komorowskiego jako „prezydenci miast”. Stworzyło to sytuację niedozwolonej presji na wszystkich podwładnych tych 29 prezydentów oraz zasugerowało z pewnościom wielu mniej zorientowanym mieszkańcom miast, w imieniu których tych 29 osób poparło politycznie obecnego prezydenta.
Pamiętajcie jednak mieszkańcy 29 dużych miast, wasi prezydenci naruszyli standardy demokratycznych wyborów i wywierają teraz swym postepowaniem niedozwoloną presję na wasze decyzje polityczne. Pamiętajcie też, że tych 29 prezydentów poparło Bronisława Komorowskiego tylko w swym własnym imieniu. Mieszkańców miast to nie wiąże.
Niestety, jak dotychczas, sztab obecnego prezydenta ogranicza jego kampanię do tzw. brudnej kampanii, tj. do wysyłania obraźliwych epitetów pod adresem doktora Andrzeja Dudy, napuszczanie na niego mediów i na uciekaniu od bezpośredniej dyskusji z kandydatem polskich środowisk patriotycznych.
Bezpośrednia dyskusja pokazałaby bowiem, iż między kandydatami, tj. miedzy obecną, zrujnowaną Polską, którą uosabia powolny Bronisław Komorowski, zupełnie nie czujący jakichkolwiek problemów Polaków, zwłaszcza młodych, a przyszłością odbudowanej ze zgliszczy Polski, uosabianą przez młodego, energicznego Andrzeja Dudę – istnieje przepaść.
Prezydent Komorowski zawsze chował się za spódnicami swojej żony i pani premier Kopacz, za obraźliwymi filipikami pana prof. Tomasza Nałęcza i pomocnikami dziennikarskimi z TVN i Gazety Wyborczej. Teraz schował się w tłumie 29 prezydentów miast nadużywających swych publicznych funkcji we własnym, politycznym, indywidualnym interesie. Ale tych 29 panów i pań, też prezydenta Komorowskiego nie uratuje. Nie tylko oni bowiem na prezydenta RP głosują. Głosują miliony Polaków.
Korzystajmy więc z własnego głosu, głosu za zmianą w Polsce!
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Aktorka martwi się o Amerykanów, którzy „nie mają możliwości ucieczki"
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.
Gembicka: Tusk pręży muskuły i mówi, że nie wpuści migrantów, a za plecami Polaków zgadza się na wszystko
Ujawniamy! To im Sutryk zafundował studia. ZOBACZ!