Dosyć niespodziewanie po jednym z ostatnich wywiadów prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, w którym stwierdził on, że polski rząd może nie poprzeć Donalda Tuska w jego staraniach o II kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej, odezwał się sam zainteresowany i zaproponował debatę na jednym z portali społecznościowych - pisze Zbigniew Kuźmiuk.
Prezes Kaczyński odpowiedział, że nie będzie z nim debatował, bo najogólniej „nie ma o czym” ale wpis przewodniczącego Tuska domagający się debaty pokazuje, że zapowiedź braku poparcia przez polski rząd w staraniach o II kadencję, wręcz wyprowadziła go z równowagi.
Ba prawie natychmiast ze wsparciem dla Tuska objawił się przewodniczący frakcji Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim niemiecki eurodeputowany Manfred Weber, sugerując, że brak takiego poparcia „to nie jest patriotyczne podejście ze strony Kaczyńskiego”.
Rzeczywiście w instytucjach unijnych zaczynają się „przedbiegi” dotyczące obsady niektórych ważnych unijnych funkcji takich jak przewodniczący Parlamentu Europejskiego, przewodniczący Rady Europejskiej, przewodniczący Komisji Europejskiej i wreszcie Wysoki Przedstawiciel ds. stosunków zewnętrznych i bezpieczeństwa.
Wprawdzie na 2,5 wcześniej wybierano przewodniczących PE i Rady, a więc Niemca Martina Schulza (socjaliści) i Polaka Donalda Tuska (chadecja), a przewodniczący Komisji Luksemburczyk Jean Claude Juncker (chadecja) i Wysoki Przedstawiciel ds. stosunków zewnętrznych Włoszka Frederica Mogherini (socjaliści), byli wybierani na całą 5-letnią kadencję, ale ruszenie jednego miejsca może wywołać konieczność zmian na wszystkich pozostałych.
Zmiany rozpoczną już w styczniu 2017 roku od stanowiska przewodniczącego PE, które przez dwie kolejne 2,5 letnie kadencje sprawuje Martin Schulz i oczywiście chce pozostać na tym miejscu dalej, ale europejska chadecja ma go wyraźnie dosyć.
Co więcej bycie przewodniczącym PE przez dwie kadencje, to już jest wyjątek od reguły, (którą jest jedna 2,5 letnia kadencja), a bycie przez 3 kadencje byłaby niebezpiecznym precedensem, stąd presja chadeków na tę zmianę.
Jeżeli przewodniczącym PE zostałby chadek, to przewodniczącym Rady musiałby być socjalista i to powinien być główny powód bólu głowy Donalda Tuska, a nie ewentualny brak poparcia polskiego rządu, bo być może ten wątek okaże się bezprzedmiotowy.
Prezes Jarosław Kaczyński mówił o braku poparcia dla Donalda Tuska w związku z ewentualnymi zarzutami, jakie może postawić polska prokuratura byłemu premierowi w związku z odpowiedzialnością za rozdzielenie wizyt ówczesnych premiera i prezydenta w Katyniu, a także zgodzie na taki, a nie inny sposób badania katastrofy pod Smoleńskiem.
Gdyby się okazało, że takie zarzuty zostały postawione urzędującemu przewodniczącemu Rady Europejskiej, to niewątpliwie doprowadziłoby to zaburzenia funkcjonowanie samej Rady, ale także osłabiłoby samą Unię Europejską.
Polska nie chce, żeby do czegoś takiego doszło i dlatego wcześniej sygnalizuje taką możliwość instytucjom unijnym, chcąc, aby odpowiednio się do tego przygotowały.
Ponadto sugerowanie, że popieranie Donalda Tuska na przewodniczącego Rady powinno być wręcz obowiązkiem obecnego rządu, ponieważ ma w nim niezwykle wpływowego sojusznika, niestety nie jest prawdziwe.
Przewodniczący Tusk w żadnej sprawie ważnej dla Polski w ostatnim roku nawet nie kiwnął przysłowiowym palcem (np. w sprawie konieczności stosowania płac niemieckich i francuskich przez polskie firmy transportowe operujące na tamtejszych rynkach, czy tzw. sprawie pracowników delegowanych), ba wręcz przeciwnie zdecydowanie poparł stosowanie drakońskich kar finansowych dla krajów, które nie chciały przyjmować tzw. kwot imigrantów im przydzielonych (Polskę mogłoby to kosztować aż 3 mld euro).
Choćby z tych tylko powodów Donald Tusk nie powinien być poparty przez polski rząd w staraniach o II kadencję na stanowisku przewodniczącego Rady.