Choć oficjalnie głoszą, że Polsce nie należy się nic za dokonane przez nich zbrodnie i zniszczenia wojenne, to coraz bardziej widoczne jest, że bardzo się tego obawiają. Niemcy próbują zabezpieczyć się przed groźbą wypłaty reparacji na wszelkie sposoby. Jednym z nich jest frontalny, niczym już nie kamuflowany, atak na Polskę i jej władze, w którym zgodnie uczestniczą niemieckie media, sądy i politycy oraz powolna im "partia pruska" w naszym kraju. Próba zniszczenia polskiej energetyki (Turów), bezczelna ingerencja w zbliżające się wybory w naszym kraju (Weber), wcześniejsze zapowiedzi o zagłodzeniu Polski (Barley), wspieranie działań ekoterrorystów (Odra), groźba rewindykacji terytorialnej naszych ziem zachodnich i północnych (m. in. ambasador Bagger), to tylko niektóre z przykładów antypolskich działań naszych zachodnich "przyjaciół".
By odsunąć od władzy, a w dalszej perspektywie zniszczyć (w tym zawsze byli ekspertami) obóz patriotyczny w Polsce i doprowadzić do rządów powolne im (stosujemy najbardziej łagodne, co nie znaczy, niestety, najbardziej adekwatne, określenie) ugrupowanie Tuska, Niemcy nie cofną się przed niczym. Zapowiedział to wyraźnie Manfred Weber mówiąc o "zaporze ogniowej" skierowanej przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Słowa te pokazały zarazem skrajną determinację leżącego między Renem i Odrą państwa.
O stopniu tej determinacji, stopniu graniczącym z histerią, cały świat przekonał się, gdy Niemcy wypowiedziały się przeciwko planom Unii Europejskiej dotyczącym wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów na odbudowę Ukrainy. Jak ujawnił poniedziałkowy "Financial Times", wprowadzenie takiego planu wprowadziłoby precedens, który mógłby zostać wykorzystany przez domagającą się reparacji wojennych Polskę. tak przynajmniej - i słusznie ! - uważa jeden z niemieckich urzędników, który wypowiedział się dla "FT".
Choć więc Niemcy teoretycznie zapewniają, że Rosja "będzie musiała zapłacić za szkody, które wyrządziła w Ukrainie", a "Niemcy robią w tej sprawie wszystko, na co pozwala im prawo, by zlokalizować i zamrozić objęte sankcjami aktywa rosyjskich podmiotów" to w rzeczywistości nie mają zamiaru do tego dopuścić, gdyż "mechanizm wykorzystania rosyjskich aktywów do finansowania odbudowy Ukrainy budzi złożone pytania natury prawnej i finansowej".
"To otworzyłoby puszkę Pandory" — ocenił drugi rozmówca "FT" z niemieckiego rządu, mając na myśli Polskę.
Niemieccy politycy nie mają już złudzeń, że w kwestii reparacji rząd Zjednoczonej Prawicy cokolwiek im odpuści, dlatego też coraz jawniej i bezwstydniej wspierają powolnych sobie polityków w naszym kraju. Tu już nie chodzi "tylko" o ulokowanie w Warszawie swojego nominata, ale o kasę. Dla Niemców najlepszą i jedyną gwarancją, że nie zapłacą Polsce nawet jednego euro odszkodowania, a kraj nasz zejdzie z drogi gospodarczego rozwoju i stanie się na powrót rezerwuarem taniej siły roboczej i odbiorcą niemieckiej tandety, jest Donald Tusk.