Według słów bliskiego przyjaciela śp. Władysława Bartoszewskiego, Marcina Barcza w Niemczech powstała inicjatywa upamiętnienia Bartoszewskiego.
Barcz w rozmowie z Deutsche Welle mówi o upamiętnieniu Bartoszewskiego przez Niemcy: "O inicjatywie dowiedziałem się tydzień temu podczas spotkania zorganizowanego w Fundacji Adenauera z okazji 95 rocznicy urodzin profesora, połączonego z prezentacją książki, która ukazała się w Niemczech. Byli tam obecni berlińczycy - Polacy i Niemcy. Nie chodzi o budowę wielkiego pomnika, która wiązałaby się z wielkimi kosztami. Chodzi o symboliczne upamiętnienie Władysława Bartoszewskiego w przestrzeni publicznej Berlina. Wspominano także o nazwaniu jego imieniem jednego z berlińskich mostów. Sądząc po entuzjazmie zaangażowanych w tę inicjatywę osób, jest ona dość realna. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek w Niemczech mógł się temu sprzeciwić" - mówi.
Oczywiście pan Barcz żali się niemieckim dziennikarzom, że gdyby żył Bartoszewski nie pozwoliłby na rządy PiS, które mają... No właśnie, oto co zarzuca Pan Barcz polskiej władzy (przypomnijmy- demokratycznie wybranej przez większość wyborców!!!): "Jednym z najbardziej traumatycznych doświadczeń w jego życiu było to, że w czasach okupacji był nazywany "podczłowiekiem" ("Untermensch"). Cała jego późniejsza działalność polegała na tym, żeby nigdy więcej w żadnych kraju nie było podziału na tych "lepszych" i tych "gorszych". Fakt, że prezes partii rządzącej nazywa innych ludzi, niezgadzających się z kierunkiem, w jakim jego rząd prowadzi kraj, "Polakami gorszego sortu", byłby dla Władysława Bartoszewskiego bardzo bolesny. Z pewnością nie zachowałby milczenia. Myślę, że bardzo by się angażował we wzmacnianie instytucji demokratycznych i pozarządowych".
Nich Niemcy nazywają mosty czy ulice nazwiskiem Bartoszewskiego, nic nam do tego. Ale jeśli za tym ma iść hejt na obecną władzę i to co dzieje się w Polsce, wyśmiewanie polskiej tradycji i kultury, na to zezwolenia nie będzie i być nie powinno.