Nie żyje Mateusz Gawron - strażak z Tarnowskich Gór, który zmagał się z ciężką chorobą. W sieci trwała zbiórka, by uratować strażaka, który przez 20 lat niósł bezinteresowną pomoc mieszkańcom.
Ta historia poruszyła niejedno serce. Kilka dni temu Mateusz Gawron napisał w mediach społecznościowych:
"W końcu są jakieś siły coś napisać. Ostatnie trzy tygodnie to było dla mnie piekło. Stan zapalny płata płuca odebrał mi jakiekolwiek siły. (...) Zrobiła mi się przetoka, chyba najgorsze co mogło mnie spotkać na tym etapie choroby".
39-latek był aktywny w mediach społecznościowych. Od początku swojej choroby informował o zmianach, jakie zachodzą w jego życiu. Przed pojawianiem się nowotworu był zawodowym strażakiem, wraz z żoną prowadził firmę cateringową, a wcześniej był trenerem personalnym.
W czerwcu odszedł ze służby. Zgodnie z tradycją - jak pisał - otrzymał od kolegów tablo.
"Ustaliśmy, że te tablo mi wypożyczają tylko jako tarcze, a kiedy skończę leczenie oddam im ją, by mogli mi oficjalnie wręczyć na imprezie pożegnalnej jako odejście ze służby"
- żartował.
Później przeszedł radioterapię, ale jego stan zdrowia się pogorszył.
Dał namówić się na zbiórkę w internecie, której na początku choroby w ogóle nie chciał. "Badania genetyczne pokazały konkretny gen, na który można oddziaływać leczeniem celowanym. Niestety lek nie jest refundowany. Jestem już po pierwszym wlewie, ale nie dam rady opłacić kolejnych" - pisał Mateusz Gawron.
"Zwracam się do Was w najtrudniejszym momencie mojego życia. Wierzę, że leczenie jest mi w stanie pomóc. Mam dwójkę dzieci i kochającą żonę. Marzę o tym, żebym nie musiał ich zostawić, jeszcze nie teraz… Bardzo proszę o wsparcie"
- apelował. Na koncie siepomaga zbiórka osiągnęła prawie 250 000 złotych.
Niestety Mateusz Gawron nie doczekał końca zbiórki. Na razie nie wiadomo, kiedy odbędą się uroczystości pogrzebowe byłego strażaka. O jego odejściu poinformowali bliscy na jego profilu facebookowym.
Źródło: Interia