Przejdź do treści

Nie ulegajmy inflacyjnej histerii

Źródło: fot. Shutterstock

Styczniowy odczyt inflacji (Consumer Price Index – CPI) pokazał w ujęciu rocznym wzrost cen o 4,4 proc. To – jak zwykle zresztą – skłoniło cześć komentatorów do snucia budzących grozę wizji o szalejącej drożyźnie. Inflacja stała się wdzięcznym narzędziem do punktowania rządu i pokazywania jego rzekomej nieudolności na niwie gospodarczej - pisze Kamil Goral, ekspert Rady Gospodarczej Strefy Wolnego Słowa.

Na wzrost cen trzeba jednak patrzeć w znacznie szerszym kontekście, wbrew nadziejom krytyków Zjednoczonej Prawicy nie świadczy ona o ekonomicznej indolencji obecnej władzy. Jest raczej przeciwnie. Wzrost gospodarczy w trzech ostatnich latach wynosił średniorocznie ponad 4,5 proc. Wyraźnie zwiększały się także pensje Polaków, w górę szedł również dochód do dyspozycji w sektorze gospodarstw domowych. Dobra koniunktura sprzyjała coraz lepszej sytuacji na rynku pracy. Ogólnie rzecz ujmując ludziom w naszym kraju żyje się coraz lepiej. W konsekwencji chętnie wydawali posiadane środki, co powinno cieszyć, zważywszy że przez lata wielu naszych współobywateli ledwo wiązało koniec z końcem. Od pewnego czasu zaś mogli sobie pozwolić na wyjazdy wakacyjne czy bardziej różnorodne zakupy, wreszcie mieli także środki aby zainwestować w rozwój i edukację własnych dzieci. Rosnący popyt napędzał zaś nasze PKB immunizując je na spowolnienie w krajach Europy Zachodniej. Obecnie jednak popytowy impuls inflacyjny wygasa, coraz większa część posiadanego dochodu przeznaczana będzie na oszczędności lub obsługę zobowiązań finansowych. W związku z tym, iż skłonność do oszczędzania jest funkcją dochodu tę sytuację uznać trzeba za pozytywną, ludzie mogą część pieniędzy odkładać, kiedyś zwyczajnie nie było ich na to stać.

Od strony podażowej wzrost cen jest wynikiem kilku czynników, takich jak susze czy epidemie wśród trzody chlewnej (afrykański pomór świń). Na to jednak rząd nie ma żadnego wpływu. Jego rola jest decydująca jeśli chodzi o wysokość płacy minimalnej, jej zwiększenie w 2020 roku ma bez wątpienia przełożenie na wyższe ceny (obecnie wynosi ona 2600 zł brutto wobec 2250 zł brutto w roku 2019). To powód, dla którego wyraźnie wzrosła także inflacja bazowa – czyli wskaźnik cen nieuwzględniający żywności oraz energii. W styczniu będzie pewnie oscylować w okolicach 3,5 proc. Jednak jak prognozują analitycy NBP inflacja w 2020 roku mieścić się będzie w górnym paśmie odchyleń od celu (2,5 proc. +/- 1 pkt. proc.) i wyniesie 2,8 proc. Nawet jeśli CPI wzrośnie trochę bardziej niż wskazuje aktualna prognoza banku centralnego, i tak trudno mówić, że rok 2020 przyniesie nam drożyznę czy szalejącą inflację. Szczególnie w sytuacji kiedy płaca realna rośnie szybciej niż ceny dóbr i usług konsumpcyjnych, czyli nominalny wzrost pensji przewyższa ciągle tempo inflacji.

Mnie obecna sytuacja przypomina to co działo się na starcie rządów Zjednoczonej Prawicy, kiedy złoty się osłabił a jedna z wielkich agencji obniżyła rating naszego kraju. To miał być początek katastrofy, niedługo potem prognozowano dług publiczny na poziomie 100 mld zł, Polska miała być drugą Grecją, niepewnym punktem na gospodarczej mapie Europy. Nic z tego nie miało miejsca. Nie ma co ulegać sianej przez niektórych panice, w której chyba właśnie chodzi o to aby wzbudzić w ludziach strach przez szalejącą drożyzną tak aby to zjawisko w Polsce faktycznie wystąpiło. Póki co lepiej śledzić prognozy najlepszego ośrodka analitycznego w Polsce, jakim dysponuje Narodowy Bank Polski. Ocenę polskiej gospodarki niedawno wystawili zaś światowi inwestorzy, którzy zdecydowali się nabyć nasze obligacje efektywnie dopłacając do ich zakupu, a popyt na emitowane przez skarb państwa papiery znacznie przekroczył podaż. Niewiele jak na świecie krajów będących w takiej sytuacji.

Telewizja Republika

Wiadomości

Kraków tylko dla bogatych? Za sam wjazd do miasta zapłacimy 500 złotych!

Znaleźli miejsce pochówku Wikingów dzięki badaniom DNA

Trzęsienie ziemi miało siłę 23 tysięcy bomb zrzuconych na Hiroszimę

Atak hakerski na Japan Airlines. Opóźnione loty

Żona Assada "miała go zostawić". Ma 50 proc. szans na przeżycie

Tę historię opowiedzą muzycznie. Takie rocznice trzeba czcić

Przerwane połączenie podmorskie. Tam wtedy płynęły ich statki

Potępił "skandaliczny atak" Rosji na Ukrainę. Jest zapowiedź!

Nowy Jork. Taksówka wjechała w ludzi. Co najmniej 6 rannych

Trump: Grenlandczycy chcą przyłączenia ich wyspy do Ameryki

Unia Europejska współwinna wojnie? Saryusz-Wolski ostro o Nord Stream i wsparciu Ukrainy

Tutaj nie można obchodzić Świąt Bożego Narodzenia. ZOBACZ!

Zagranica oszalała na punkcie młodych górali, którzy grali podczas pasterki w Polsce

Po zamachu na media - nielegalna TVP Info straciła 75 procent widzów

Polacy na chwilówkach, Tusk w drogich ubraniach. ZAWRZAŁO: „Powinien być w pasiaku”

Najnowsze

Kraków tylko dla bogatych? Za sam wjazd do miasta zapłacimy 500 złotych!

Żona Assada "miała go zostawić". Ma 50 proc. szans na przeżycie

Tę historię opowiedzą muzycznie. Takie rocznice trzeba czcić

Przerwane połączenie podmorskie. Tam wtedy płynęły ich statki

Potępił "skandaliczny atak" Rosji na Ukrainę. Jest zapowiedź!

Znaleźli miejsce pochówku Wikingów dzięki badaniom DNA

Trzęsienie ziemi miało siłę 23 tysięcy bomb zrzuconych na Hiroszimę

Atak hakerski na Japan Airlines. Opóźnione loty