W piątek wojskowy Adam Mazguła wystąpił na scenie protestu przeciwko zniesieniu przywilejów emerytalnych, związanych z pracą w aparacie represji PRL. - Oczywiście były tam (w czasie stanu wojennego) jakieś bijatyki, jakieś ścieżki zdrowia, ale generalnie jednak dochowano jakiejś kultury w tym całym zdarzeniu – mówił. Adam Mazguła działa dziś w opolskim Komitecie Obrony Demokracji. W październiku 2015 r. decyzją ministra Tomasza Siemoniaka został awansowany na stopień pułkownika.
Adam Mazguła od 1977 był członkiem PZPR, oficerem stanu wojennego. Od 2015 r. pułkownik rezerwy jest również prezesem Karpatczyków oraz harcmistrzem opolskiego ZHP. Od kiedy doszło do zmiany władzy w Polsce zaktywizował się politycznie. Oprócz działalności jako delegat opolskiego KOD, wojskowy aktywnie udziela się na jednym z portali społecznościowych oraz w niektórych mediach. Pod koniec listopada w wywiadzie dla natemat.pl, płk Mazguła zasugerował, że w Polsce może dojść do wojskowego zamachu stanu, na który „na razie pozostaje czekać”.
Zatrważające kwoty
Zgodnie z nowymi przepisami obniżona emerytura nie będzie mogła przekraczać miesięcznej kwoty przeciętnej emerytury wypłaconej z ZUS, czyli ok. 2053 zł. Jak podało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, spośród byłych funkcjonariuszy SB oraz pozostających po nich rencistów rodzinnych:
32 osoby otrzymują świadczenia powyżej 12 tys. zł
103 w przedziale 9 - 12 tys. zł,
1230 w przedziale 6 - 9 tys. zł,
11 679 w przedziale 3 - 6 tys. zł,
18 598 w przedziale 1-3 tys. zł.
"Były tam jakieś bijatyki, ale najczęściej dochowywano kultury"
W swoim wystąpieniu podczas protestu przeciwko obniżeniu emerytur byłym UB-ekom, Adam Mazguła stwierdził, że stan wojenny był wydarzeniem, w którym „dochowano kultury”, a oprawcami nie są byli funkcjonariusze aparatu represji PRL, tylko obecny obóz rządzący. Oto jego wystąpienie:
Protest b. funkcjonariuszy SB
— Anna Pańczyk (@A_panczyk) 3 grudnia 2016
Stan wojenny-to była kultura, internowanie-sama przyjemność
My oprawcy? Oprawcy to ci, co zabierają emerytury pic.twitter.com/aLdlL3ERND
– Były tam jakieś bijatyki, były jakieś ścieżki zdrowia, ale generalnie rzecz biorąc, najczęściej jednak dochowano jakiejś kultury - mówił Mazguła. Jego wypowiedź wywołała szereg krytycznych komentarzy zarówno ze strony polityków, jak i publicystów.
Mazguła wspiera "wyjście na ulicę 13 grudnia"
Mazguła podpisał się też pod listem, opublikowanym przez lidera KOD, Mateusza Kijowskiego, w którym wzywa się do wypowiedzenia posłuszeństwa legalnie wybranej władzy w Polsce. Pod listem, w którym czytamy, że „dziś nadeszła chwila, by wypowiedzieć posłuszeństwo tej władzy” podpisali się m.in. prezes ZNP Sławomir Broniarz, Władysław Frasyniuk, przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna, przewodniczący Nowoczesnej Ryszard Petru, były prezydent Lech Wałęsa, prezes fundacji im. Stefana Batorego Aleksander Smolar, aktorka Krystyna Janda oraz prezydenci miast z ramienia PO: Jacek Jaśkowiak (Poznań) i Jacek Karnowski (Sopot).
Sygnatariusze tego pisma wzywają do tego, by „13 grudnia wyjść na ulice wszystkich polskich miast i miasteczek”, żeby „pokazać, że nie zgadzamy się na niszczenie Polski”.
Awans za rządów PO-PSL
Dziennikarz portalu Rp.pl, Piotr Woźniak przypomniał na Twitterze, że Adama Mazgułę na pułkownika awansował, krótko po oddaniu władzy w Ministerstwie Obrony Narodowej, ówczesny szef MON i wicepremier rządu PO-PSL, obecnie poseł Platformy Obywatelskiej - Tomasz Siemoniak.
"Minister ON decyzją z 9.10.2015 r. z okazji Narodowego Święta Niepodległości mianował na stopień pułkownika ppłk Adama Mazgułę” #Siemoniak
— Piotr Woźniak (@Piotr_Wozniak) 4 grudnia 2016