Był w Prawie i Sprawiedliwości, zasiadał nawet w rządzie, pracował w czasie kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego w 2010 roku - razem z takimi "tuzami", jak Paweł Kowal, Marek Migalski i Joanna Kluzik-Rostkowska, która była nawet szefową sztabu (przy takiej obsadzie nic dziwnego, że obecny lider Zjednoczonej Prawicy przegrał te wybory). Później był w formacji Polska jest Najważniejsza. Dzisiaj, znajdując się w obozie PO, należy do najbardziej fanatycznych - wręcz ziejących nienawiścią - wrogów swego dawnego obozu i Jarosława Kaczyńskiego. Nic w tym dziwnego, taka jest naturalna droga każdego zdrajcy. Poza Poncyliuszem poszli nią także wszyscy wyżej wymienieni.
Kolejne wypowiedzi (tak to określmy) Poncyliusza nie warte są uwagi. Poncyliusz, który zarzucał Kaczyńskiemu dyktatorskie prowadzenie PiS, sam teraz myśli Tuskiem, działa Tuskiem i reaguje Tuskiem. Tak jak kiedyś, za komuny, popularne było powiedzenie: "mówisz partia, a w domyśle Lenin, myślisz Lenin - a w domyśle partia", tak teraz można by powiedzieć: "mówisz - Poncyliusz (Kowal, Kluzik Rostkowska… - niepotrzebne skreślić), a w domyśle Tusk”. Chcesz wiedzieć, co powie dziś Poncyliusz? Dowiedz się, co mówił wcześniej (najlepiej tego samego dnia, bo często zmienia zdanie) Tusk, albo jego autoryzowani "apostołowie", typu Kierwińskiego.
Przykładem takiego stadnego zachowania jest reakcja Poncyliusza na zadane mu w trakcie wywiadu w Radiu Wnet pytanie o nagranie, które w sieci na początku lipca zamieścił Donald Tusk.
Przypomnijmy, że Tusk stwierdził w filmiku, że „oglądamy wstrząśnięci sceny z brutalnych zamieszek we Francji - i właśnie teraz Kaczyński przygotowuje dokument, dzięki któremu do Polski przyjedzie jeszcze więcej obywateli z państw takich jak: Arabia Saudyjska, Indie, Islamska Republika Iranu, Katar, Emiraty Arabskie, Nigeria czy Islamska Republika Pakistanu” – mówił lider PO.
Ksenofobiczny przekaz zaprezentowany przez "oświeconego europejczyka" Tuska zbulwersował nawet jego zwolenników. Nie ruszył jednak Poncyliusza, który tym razem "poleciał Kierwińskim". "To nie jest żadna antyimigrancka retoryka tylko „obnażanie hipokryzji PiS-u, który z jednej strony straszy Polaków imigrantami, a z drugiej strony rozluźnił politykę imigracyjną i to bezmyślnie. (...) Moim zdaniem to po prostu PiS jest potrzebne jako paliwo polityczne w kategoriach, aby postraszyć Polaków imigrantami”, stwierdził Poncyliusz-Kierwiński-Tusk (może kolejność powinna być odwrotna?).
Fałszywa spójności tego przekazu wyszła na jaw, gdy Poncyliusz zdobył się na samodzielną wypowiedź (chciał dobrze, ale mu nie wyszło): "No to przecież epatowanie tymi zdjęciami, filmami z Paryża, z tych zamieszek to absolutnie było takim paliwem straszenia Polaków pod tytułem tutaj teraz będziemy jedynymi słusznymi" - zauważył, zapominając, że obrazami z Paryża straszył właśnie "broniony" przez niego Tusk.
W dalszej części wywiadu było już tylko gorzej. Wybijający się na "niepodległość intelektualną" Poncyliusz przyznał otwarcie to, co i tak wszyscy wiedzą, ale raczej nie mówi się o tym publicznie, że "jeśli Platforma Obywatelska przejmie władzę w Polsce, to rząd będzie respektował decyzje dot. polityki migracyjnej zapadające na unijnym szczeblu".
Oznacza to ni mniej ni więcej, że PO przyjmie do naszego kraju tylu nielegalnych migrantów, ilu poleci UE. I nie będą to, jak za rządów Prawa i Sprawiedliwości, pracowici ludzie z krajów Trzeciego Świata, którzy chcą u nas uczciwie zarabiać (właśnie nimi straszy Tusk), ale nieroby liczące na socjal, które być może zrobią nam z Warszawy Paryż.