Komisja ds. reprywatyzacji, której przewodniczącym od początku roku jest Arkadiusz Myrcha, spotkała się zaledwie kilka razy. Wiceminister sprawiedliwości dostaje co miesiąc za tę pracę dodatkowo około 10 tys. złotych na rękę. Zarobił już w tym roku dodatkowo ponad 90 tys. zł brutto!
Jak ustaliliśmy, w styczniu, lutym, marcu i kwietniu nie było w ogóle posiedzeń komisji, chociaż na jej przewodniczącego już 10 stycznia premier Donald Tusk powołał sekretarza stanu Arkadiusza Myrchę.
Kolejne 12 tys. zł brutto miesięcznie z kieszeni podatnika
W ustawie z dnia 9 marca 2017 r. o szczególnych zasadach usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych, jest zapisane wynagrodzenie dla szefa komisji.
Jak czytamy w dokumencie: art. 5. 1. Przewodniczącemu Komisji przysługuje ryczałtowa miesięczna dieta w wysokości 3-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę ustalonego na podstawie przepisów ustawy z dnia 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę.
Łatwo policzyć, pamiętając o tym, że w 2024 roku minimalne wynagrodzenie wzrosło dwukrotnie. Do kwoty 4.242 zł (około 3 221,98 netto) od 1 stycznia 2024 i do 4.300 zł (około 3 261,53 zł netto) od 1 lipca 2024 roku.
Myrcha zarobił więc dodatkowo: od stycznia 2024 roku już ponad 90 tys. złotych.
Sekretarzowi stanu w resorcie sprawiedliwości wpływa, więc co miesiąc dodatkowo ok. 9 665,94 zł netto.
Komisja prawie nie działa
Zapytaliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości o aktywność w komisji ds. reprywatyzacji jej przewodniczącego, sekretarza stanu w resorcie. Do czasu publikacji nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi, ale sprawdziliśmy sami, porozmawialiśmy też z innymi członkami komisji.
W styczniu, lutym, marcu i kwietniu nie było w ogóle posiedzeń komisji, a od początku roku było ich zaledwie sześć. W tym czasie zapadło nie więcej niż 18 decyzji i jedna z odszkodowaniem dla lokatorów. Pod przewodnictwem Myrchy komisja nie działa więc zbyt prężnie.
– Za Sebastiana Kalety posiedzenia były raz na dwa tygodnie. Podczas każdego zapadały mniej więcej trzy decyzje na rzecz lokatorów
– mówi nasze źródło z komisji.
– Za rządów Patryka Jakiego dochodziły jeszcze jawne rozprawy transmitowane przez media (po kilka godzin każda).
Afera za aferą małżeństwa
To kolejne budzące wątpliwości doniesienia. Blisko osiem tysięcy złotych na wynajem mieszkania pobierają z publicznej kasy Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha – małżeństwo posłów z Koalicji Obywatelskiej.
Gajewska otrzymuje z Kancelarii Sejmu 4000 zł na wynajem mieszkania w Warszawie. Posłanka KO przed ubiegłorocznymi wyborami do Sejmu deklarowała, że mieszka w Błoniu, który jest oddalonym od stolicy o około 30 kilometrów. Jej mąż - Arkadiusz Myrcha - również pobiera środki z Kancelarii Sejmu na ten sam cel. W jego przypadku kwota wynosi 3750 zł. Łącznie otrzymują zatem 7750 zł z kasy Sejmu - tak należy tę kwotę przyjmować, bo para mieszka razem.
Wiceminister resortu sprawiedliwości próbował tłumaczyć, dlaczego wynajmował z żoną-posłanką mieszkanie w stolicy i pobierał na nie państwowe pieniądze. Wyjaśnienia te skończyły się kolejną kompromitacją. Myrcha przyznał bowiem, że zameldował się w stolicy po to, by jego dzieci mogły chodzić do publicznych przedszkoli w Warszawie.
Źródło: Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google