Jedynym spójnym i doprecyzowanym, modyfikowanym pod potrzeby zmieniającego się świata jest program rolny Prawa i Sprawiedliwości. Innego nie ma. To program prowiejski, prospołeczny i prochłopski. Lepszego programu nie było i nie będzie.
Jakie będą wyzwania Polski, jeśli chodzi o rolnictwo, na najbliższe cztery lata?
Pierwsze to ustabilizowanie rynku rolnego. Dziś jest on antyrolniczy. Prywatyzacja lat 90. i po 2000 r. doprowadziła do tego, że rolnicy nie mają żadnego wpływu na kolejne ogniwa łańcucha rynku. Jeżeli tego nie naprawimy, to mniejsze gospodarstwa, produkujące mało surowca, będą musiały upaść. Ja do tego nie chcę dopuścić. Dlatego podjęto działania związane z urynkowieniem produkcji z małych gospodarstw – popieramy bezpośrednią sprzedaż i handel detaliczny oraz małe zakłady przetwórcze. Trzeba też poprzez pomoc państwa zachęcić rolników do wchodzenia do sieci przetwórczych i handlowych.
Z pewnością to niejedyne wyzwanie…
Drugim jest poprawa jakości życia na obszarach wiejskich. Nadal wieś wypada gorzej w niektórych parametrach, gdy porównamy ją z miastem. Tak jest, gdy porównamy infrastrukturę techniczną i społeczną, a także wyposażenie gospodarstw domowych. Jednocześnie tendencja migracyjna na wieś pokazuje, że ludzie chcą tam mieszkać. Co roku ok. 50 tys. osób wyprowadza się z miast. Za tym musi nadążać poprawa warunków życia rodzin chłopskich i niechłopskich. Trzecim wątkiem jest biogospodarka, czyli wykorzystanie płodów rolnych nie tylko na cele żywnościowe, lecz także na inne, jak energia odnawialna i produkcja biokompozytów oraz produktów przemysłowych. To zagospodaruje nadwyżki biomasy na obszarach wiejskich, które do tej pory były niewykorzystane. To będzie źródło dodatkowych dochodów dla rolników. Oczywiście musimy pamiętać o zrównoważonym rozwoju.