Po pierwszych badaniach miałem lekką gorączkę i kaszel. W pierwszym tygodniu po stwierdzeniu u mnie wirusa stan się na tyle pogorszył, że trafiłem do szpitala - powiedział w Programie 1 Polskiego Radia minister środowiska Michał Woś, zakażony koronawirusem.
Michał Woś to pierwszy członek polskiego rządu, który zachorował na COVID-19. Obecność wirusa potwierdzono u niego w połowie marca. Wcześniej minister miał kontakt z zakażonym, jak się okazało, pracownikiem Lasów Państwowych.
- Chyba wszyscy podchodziliśmy do tego wirusa z lekkim dystansem, że coś się dzieje, ale nam się nie przytrafi, nie jest może takie niebezpieczne, przejdziemy jak grypę - powiedział w "Sygnałach dnia" Michał Woś. - Ja chcę bardzo mocno zaapelować do każdego. To nie jest grypa, to jest bardzo poważny wirus - podkreślił chory minister.
Jak mówił, po pierwszych badaniach miał lekką gorączkę i kaszel. - W pierwszym tygodniu po stwierdzeniu u mnie wirusa stan się na tyle pogorszył, że w połowie tygodnia trafiłem do szpitala i musiałem spędzić noc pod tlenem, mając kroplówki - opisał przebieg choroby. - Potem organizm wzmocnił się i zaczął zwalczać wirusa, poszedłem na leczenie domowe - dodał.
Minister przekazał, że zarówno on, jak i jego rodzina czują się dobrze i czekają na wyniki badań, które ostatecznie potwierdzą, że są już zdrowi.
Gość Jedynki podkreślił, że wirus atakuje też młodych i na tej grupie spoczywa podwójna odpowiedzialność. - Po pierwsze, żeby samemu się nie zarazić, bo można umrzeć, po drugie troszczyć się trzeba o naszych seniorów, rodziców, dziadków, najstarszych w społeczeństwie, tych którzy są po chorobach - powiedział Woś.
Przypomniał też, że "jesteśmy dopiero na początku tej pandemii, apogeum przed nami" i ważne jest zachowanie dyscypliny całego społeczeństwa i izolacji. Ocenił, że najbliższe dwa tygodnie pokażą, jak sobie poradziliśmy z wirusem.