"Szukam na 2-4 spotkania na miesiąc i za każde 600-800 zł dla ciebie. Zainteresowana?" - tak niemiecki policjant Michael S. kusił polską 14-latkę w internecie. Ten anons od razu zawrócił uwagę Krzysztofa Dymkowskiego, znanego w Polsce jako "łowca pedofilii".
Sprawę złapania pedofila opisuje "Fakt". Dziennik ustalił, że oficer niemieckiej policji pracował w Gorlitz, tuż przy granicy polsko-niemieckiej. W styczniu 2016 roku dał ogłoszenie, że szuka młodej kobiety i oferuje pieniądze. To zwróciło uwagę Krzysztofa Dymkowskiego. "Pisałem z nim przez kilka dni, podając się za nastolatkę. Gdy okazało się, że ma ohydne zamiary, powiadomiłem o wszystkim policje polska i niemiecką - mówi "Faktowi". Ale okazało się, że Michael S. zorientował się, że coś się święci. Wycofał się i zniknął. Ale tylko na chwilę.
Znów zamieścił ogłoszenie, ale tym razem rozmawiała z nim współpracownica "łowcy pedofilów". Podała się za Kasię. "Proponował obrzydliwe rzeczy, choć doskonale wiedział, że umawia się z 14-latką - zdradza Dymkowski.
Do akcji wkroczył policja. Po tym, jak Michael S. umówił się na spotkanie w hotelu we Wrocławiu, do jego pokoju zapukali funkcjonariusze. Został zatrzymany i usłyszał zarzut nakłaniania osoby małoletniej do kontaktów seksualnych. 11 stycznia rozpocznie sie jego proces. grozi mu 2 lata więzienia.