Marek Popiełuszko: Ksiądz Jerzy nie znosił nienawiści
–Obchodziliśmy 70 rocznicę urodzin, bo to znana data, a rocznicy śmierci nie jesteśmy pewni. Ksiądz Jerzy urodził się w niedzielę, w domu, poród obierała babcia, która była akuszerką znaną na całą wieś. Ksiądz Jerzy był przede wszystkim dla mnie wujkiem. Znałem go całe życia – księdza Jerzego wspomina Marek Popiełuszko, bratanek błogosławionego, wiceprezes Fundacji im. ks. Jerzego Popiełuszko.
– Miałem 14 lat jak ksiądz został zamordowany. Spotykaliśmy się na uroczystościach rodzinnych, przed 1980 r. wujek miał więcej czasu dla rodziny. W sierpniu 1984 r. spędziłem 2 tygodnie w Warszawie, u księdza Jerzego. Ksiądz Jerzy przyjeżdżał do domu, pomagał przy żniwach, zapamiętałem go jako prostego, dobrego wujka. Gdy wybuchł stan wojenny widywaliśmy wujka mniej, ale zawsze jak przyjeżdżał to dzwonił do wszystkich, spotykaliśmy się, odwiedzał każdego, przyjeżdżał na kawę, herbatę. On tymi wizytami ładował akumulatory, to dawało mu siły, w końcu pochodził z tych terenów – dodaje Marek Popiełuszko.
Nasz gość opowiedział również kilka słów o fundacji. – Fundacja powstała niedawno, w październiku będą dwa lata. Dorośliśmy do tego, żeby założyć tę fundację, kontynuować dzieło księdza Jerzego. Zaczynamy od zera, w fundacji chodzi również o finanse, w międzyczasie zorganizowaliśmy 70 rocznicę urodzin księdza Jerzego, dzięki temu nasza fundacja zaistniała. Naszym zadaniem jest wybudowanie muzeum księdza Jerzego w Okopach, skąd ksiądz pochodził. Chcemy, żeby ludzie zobaczyli, gdzie ksiądz Jerzy wyrastał. Mamy pomoc od MSWiA, IPN-u, urzędu d.s. kombatantów, władz lokalnych. Zapraszam na naszą stronę fundacjapopieluszko.pl, jeśli ktoś chce nas wesprzeć to tam znajdzie informacje. Dziękuję również za wsparcie dla Telewizji Republika i dla telewidzów, mam nadzieję, że byli państwo z nami przez cały czas – dodaje nasz gość nawiązując do niedawno obchodzonych 70-tych urodzin księdza Jerzego.
"Wujek nie lubił jak się o niego martwi"
Rozmowa dotyczyła również prześladowań jakie ksiądz Jerzy zaznał w wojsku. – Dużo dowiedzieliśmy się o prześladowaniach w wojsku po śmierci, wcześniej ksiądz Jerzy nie chciał o tym opowiadać. Ludzie, który go znali, wiedzieli, że nie lubi jak się o niego martwi. W listach z wojska pisał tylko, że mu zmarł nos i uszy – dodaje Marek Popiełuszko.
– Ksiądz Jerzy miał propozycję od prymasa Glempa, żeby wyjechać na studia, ale była to propozycja, nie był to rozkaz. Niestety kilka miesięcy po propozycji został porwany i zamordowany. Podejrzewam, że ksiądz nie zginął pierwszego dnia, wiele osób też w to wierzy. Może po procesie kanonizacyjnym prawda wyjdzie na jaw? Ksiądz Jerzy potrafił jednoczyć. Przychodzili do niego robotnicy, inteligenci, studenci, lekarze, pielęgniarki. Dzisiaj jesteśmy rozbici, nienawiść narasta, a ksiądz Jerzy nie znosił nienawiści – zakończył nasz rozmówca.