Rzecznik praw obywatelskich zwraca uwagę na zagrożenia wypływające z przepisów dotyczących tzw. małego świadka koronnego. To jest narzędzie w rękach prokuratury do walki politycznej – mówią rozmówcy „Codziennej”. W oparciu o zeznania takich osób bodnarowcy oskarżają ks. Olszewskiego, posła Romanowskiego. Podobnie rozpętano aferę z Agencją Rezerw Materiałowych, gdzie kluczowe zeznania złożyła Justyna G. Świadkowie koronni byli już wykorzystywani przez Tuska do walki z przeciwnikami, np. środowiskami kibicowskimi. To właśnie świadek koronny bezpodstawnie obciążał „Starucha”.
Przepisy dotyczące tzw. małego świadka koronnego
Rzecznik praw obywatelskich w piśmie do Adama Bodnara wskazuje na problemy związane z przepisami regulującymi status tzw. małego świadka koronnego. Chodzi o sytuacje, w których zeznanie takiego świadka jest jedynym dowodem obciążającym, co może prowadzić do niesłusznych skazań. RPO zaznacza także, że w świetle obecnie obowiązujących przepisów „jedynie na wniosek prokuratora sąd stosuje nadzwyczajne złagodzenie kary wobec takiej osoby i może warunkowo zawiesić jej wykonanie. Przenosi to na prokuratora decyzję o możliwości zastosowania przez sąd tej instytucji, co budzi wątpliwości konstytucyjne”.
Oznacza to zdaniem rzecznika, że „swoboda sędziowska w obszarze decydowania o wymiarze kary zostaje podporządkowana wnioskowi prokuratora, niezależnie, czy zostaną spełnione pozostałe przesłanki materialne i formalnoprawne, niekorzystnie wpływając na zastosowanie omawianej instytucji w ściganiu przestępczości i przełamywaniu solidaryzmu współsprawców”.
Problem oceny wiarygodności zeznań świadka
Rzecznik podnosi problem oceny wiarygodności zeznań takiego świadka. Przypomina, że „problem wiarygodności zeznań był już wcześniej podnoszony na gruncie instytucji tzw. świadka incognito, gdzie wyrażono pogląd, że zeznania świadka anonimowego jako podstawa skazania osoby muszą być wsparte łańcuchem poszlak wokół tego zeznania, które domykają prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa”. Na takim stanowisku stoi orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. RPO zwraca się więc „do Pana Ministra o analizę ponowionych problemów i rozważenie zainicjowania działań legislacyjnych w tym zakresie”.
Rozmówcy „Codziennej”, którzy w praktyce walczą z oskarżeniami prokuratury Bodnara skonstruowanymi właśnie na podstawie zeznań takich osób, wskazują, że w oparciu o narzędzie małego świadka koronnego prowadzone są kolejne śledztwa polityczne.
– Tomasz Mraz, który stara się o status małego świadka koronnego, jest praktycznie jedynym dawcą materiału w śledztwach w sprawie ks. Olszewskiego i posła Romanowskiego. Przypominam, że w przeciwieństwie do tzw. dużego świadka koronnego mały świadek może mówić, co chce, i nie traci statusu. Jest podejrzany, a więc może mówić nieprawdę bez konsekwencji dla siebie. Tak jak Mraz. Dlatego uważam, że w przypadku małego świadka koronnego powinno się przyjąć przepisy, które obarczają go odpowiedzialnością za podawanie nieprawdziwych oskarżeń. Do wysokości kary, jaka grozi temu, którego taki świadek oskarża. Jeśli oskarża np. o udział w zorganizowanej grupie i jeśli to okaże się nieprawdą, powinna mu grozić taka kara, jakby sam w takiej grupie był
– mówi mecenas Michał Skwarzyński.
Podkreśla, że w swojej karierze adwokackiej spotkał się nieraz z sytuacjami, kiedy policjanci lub prokuratorzy instruowali małych świadków, co mają zeznawać.
Rządy Donalda Tuska mają doświadczenie w wykorzystywaniu tego narzędzia w walce z wrogimi sobie środowiskami. Przed laty to właśnie w oparciu o świadków koronnych walczono z kibicami. Na podstawie takich zeznań do aresztu trafił „Staruch”. – W jego wypadku był to tzw. duży świadek koronny, a i tak okazało się, że oskarżał bezpodstawnie. „Staruch” powiedział mi, że instytucja świadka koronnego to najlepszy sposób na biznes: założyć grupę przestępczą, zarobić i wszystkich wsypać – mówi mecenas Krzysztof Wąsowski, który bronił „Starucha”. Wąsowski podkreśla, że jest przeciwny w ogóle instytucji świadka koronnego, ponieważ to sąd powinien mieć prawo do łagodzenia kary i w trakcie procesu, a nie śledztwa.
Dramatem jest, gdy ta instytucja jest w rękach prokuratury i jest wykorzystywana do walki politycznej. Takie zeznania są podstawą nie tylko sprawy Olszewskiego czy Romanowskiego. Justyna G. też będzie musiała starać się o taki status, a to jej zeznania stanowią podstawę śledztwa w sprawie Michała Kuczmierowskiego i Pawła Szopy – mówi Wąsowski.
Zjawisko pozyskiwania przez obecną władzę małych świadków będzie się nasilać. Wystarczy przypomnieć, że Roman Giertych na początku miał jedynie Tomasza Mraza, a w ciągu kilku miesięcy przedstawiał kolejnych „sygnalistów” i rekomendował donoszenie na polityków PiS w zamian za ochronę przed karą.
Czytaj więcej w najnowszym wydaniu "Codziennej":
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.