Aktywistka młodzieżówki komunistycznej SZSP z czasów PRL, chwalona za swoją działalność, Dorota Stalińska, była podczas studiów w szkole teatralnej szefową rady uczelnianej tej organizacji podlegającej PZPR. Dziś staje na czele manifestujących w obronie demokracji przed „PiS-owską zarazą” i nakazuje protestującym, by przeklęli rządzących. Jej ojciec Janusz Staliński, były rektor Politechniki Gdańskiej, cieszył się tak wielkim uznaniem w ZSRS, że na leningradzkiej uczelni przyznano mu tytuł doktora honoris causa. W kraju poważanie miał już nie tak powszechne, bo został spoliczkowany w 1970 roku, gdy jako rektor Politechniki Gdańskiej stanął na drodze protestujących stoczniowców - PISZE W NAJNOWSZYM NUMERZE "GAZETY POLSKIEJ" MACIEJ MAROSZ. [FRAGMENT]
Aktorka Dorota Stalińska podczas studiów w warszawskiej szkole teatralnej w latach 70. obok nauki zawodu udzielała się jako aktywistka Socjalistycznego Związku Studentów Polskich, organizacji wspierającej aparat systemu totalitarnego. Nie była płotką, ale grubą rybą, dochodząc nawet do funkcji przewodniczącej Rady Uczelnianej ds. Wydziału Aktorskiego na PWST w Warszawie. Fama o jej aktywizmie roznosiła się i utrzymywała także po ukończeniu przez nią studiów. W 1979 r. Zarząd Główny Związku Zawodowego Pracowników Kultury i Sztuki opiniował ją jako „towarzyszkę”, która jest „cenioną artystką Teatru na Woli, a jednocześnie zaangażowanym społecznie działaczem organizacji młodzieżowej i związkowej”.
Doktorat honoris causa w Leningradzie
Jej ojciec Janusz został profesorem nadzwyczajnym, pracując na Politechniki Gdańskiej, choć nigdy nie zrobił nawet doktoratu. To zrekompensowali mu jego zaprzyjaźnieni uczeni sowieccy. Dostał tytuł doktora honoris causa leningradzkiego Instytutu Budowy Okrętów. Od 1970 r., gdy Staliński został rektorem, zacieśniał współpracę z politechniką leningradzką i instytutami naukowymi w tym mieście. Za wspieranie komunistycznych organizacji przy PG udekorowano go też Złotym Medalem im. Janka Krasickiego.
Ówczesny student Politechniki Gdańskiej, publicysta Janusz Kamiński opisał swoje pierwsze spotkanie z jej rektorem Januszem Stalińskim. Było to „w pamiętny grudniowy poniedziałek 1970 r., gdy obraził stoczniowców, którzy swój pochód rozpoczęli od Politechniki. Stary stoczniowiec, oburzony słowami komunistycznego aparatczyka, spoliczkował go wówczas na oczach studentów i stoczniowego marszu i pewnie by go pobił, gdyby sekretarz KU PZPR nie zasłonił go własnym ciałem” – pisał w internetowym serwisie informacyjnym „Gazecie Bałtyckiej” Kamiński. Staliński miał też zażyłe kontakty rodzinne z uczonymi z ZSRS.
W 1968 r. rodzice wysłali swą 15-letnią córkę Dorotę na wakacje do Leningradu na zaproszenie znajomego Pawła Aleksandrowicza Doroszenki, profesora Leningradzkiego Instytutu Budowy Okrętów. To właśnie ten instytut przydzielił Stalińskiemu honorowy tytuł. Podczas pobytu w ZSRS przyszła aktorka przebywała pod opieką Doroszenki, a w podróży towarzyszył jej inny sowiecki pracownik Instytutu Budowy Okrętów, J. I. Korotkin.
Janusz Staliński, oprócz pracy na uczelni, tak docenianej w Leningradzie, udzielał się też w polityce. Na przełomie lat 60. i 70. był posłem na Sejm PRL.
WIĘCEJ CZYTAJ W DZISIEJSZYM NUMERZE NAJNOWSZEGO TYGODNIKA "GAZETA POLSKA"