Liziniewicz: Państwo nie potrafiło zrobić nawet najprostszej rzeczy ws. Katastrofy Smoleńskiej
Gośćmi "Politycznego Podsumowania Dnia" Telewizji Republika byli Filip Memches z dziennika „Rzeczpospolita” i Jacek Liziniewicz z „Gazety Polskiej Codziennie”.
Goście Katarzyny Gójskiej-Hejke odnieśli się do wczorajszych doniesień mówiących, że w rosyjskiej dokumentacji medyczno-sekcyjnej opisującej kobiety, które zginęły w katastrofie smoleńskiej nie ma opisu ciała Anny Walentynowicz. Dziennikarka Telewizji Republika przytoczyła kontrowersyjny wpis Waldemara Kuczyńskiego, który komentując informacje o wątpliwościach rodziny, napisał na Twitterze: „Ruscy wzięli sobie Panią Walentynowicz na pamiątkę”.
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” nie krył oburzenia zachowaniem Kuczyńskiego. - Trudno jest komentować tę całą sytuację, ale ta wypowiedź wpisuje się w pewien rodzaj narracji, która nasila się po wyborach prezydenckich w 2010 roku – powiedział Memches. Jak podkreślił, to Janusz Palikot był tym, który wyznaczył styl komunikowania się ws. Katastrofy Smoleńskiej. - To jest przekraczanie granic – doprowadzanie sprawy do absurdu - zaznaczył. - Pozostaje pytanie, jaka jest grupa docelowa tych komunikatów. Kto tego słucha i się śmieje? – zastanawiał się dziennikarz.
Podobne zdanie do swojego przedmówcy ma Liziniewicz. - Chamstwo w czystej postaci. Gdyby na Zachodzie taka osoba robiła sobie żarty z tak poważnej, z tak tragicznej sprawy, nie byłoby dla niej miejsca w przestrzeni publicznej. Zostałaby skazana na ostracyzm - skomentował.
Memches zwrócił uwagę, że teraz możemy się spodziewać odpowiedzi w stylu, że "to jest kolejna teoria spiskowa". Podkreślił, że właśnie taka jest odpowiedz na ujawnianie wszelkiego rodzaju kompromitacji w trakcie prowadzonego śledztwa. Wskazuje, że wszystkie doniesienia rozpatruje się w kategoriach zamachu, drwiąc z nich.
- Wydaje się, że ustalenie tożsamości osób, które spoczywały w trumnach przywiezionych ze Smoleńska to najprostsza rzecz w wyjaśnianiu całej Katastrofy Smoleńskie – stwierdził. - Jednak jak się okazuje, najprostszej rzeczy nie potrafiliśmy w naszym państwie zrobić – zakończył Liziniewicz.