Załóżmy, że słowa Lecha Wałęsy będą wzięte pod uwagę: Nie pojawi się myśl, że mógł zdradzić. Nie podważy się faktu, że jest „czysty jak łza” i co najważniejsze on jest po stronie „prawdy”. Skoro tak mówi, a nikt jeszcze nie udowodnił mu, że jest inaczej, to nie mam moralnego prawa do osądzania go. Jednak mam prawo aby spojrzeć na życie człowieka, który w dorosłe życie wszedł dokładnie w tym czasie, gdy on stanął na czele państwa. Stał się dla nas ojcem narodu - pisze Paweł Zastrzeżyński.
Lech Wałęsa to najbardziej rozpoznawalny Polak na świecie. Jest symbolem upadku komunizmu. Postrzegany, że to on samotnie ich pokonał. Tak widzi go świat. Jaki wizerunek ma w Polsce tego nie trzeba rozwijać. Upraszczając, dla jednych jest ostatnią szansą na powrót przywilejów, dla drugich zdrajcą i agentem o pseudonimie „Bolek”. Kim jest dla człowieka, dla obywatela, który całe swoje życie wypełnił tą „wolnością”, której on jest najwyraźniejszym symbolem?
Komunikacja byłego prezydenta i przewodniczącego związku zawodowego Solidarność od samego początku opierała się o protokół, w którym nigdy nie było wyraźnego „tak” lub wyraźnego „nie”. On jest twórcą sygnału „tak/nie”, który w jednym przesłaniu niesie prawdę i fałsz. „Nie chcę, ale muszę” to najbardziej wyraziste ukazanie jego postawy. Jednak co się dzieje, gdy stosuje się ten rodzaj komunikacji ze zwykłymi śmiertelnikami, z tymi którzy wierzą w dobrą intencję przywódcy? Dochodzi do krytycznego błędu, który prowadzi do szaleństwa lub do śmierci odbiorcy, który za wszelką cenę stara się odszukiwać sensu, ponieważ pod tymi słowami ukryta jest skrajna patologia elit władzy.
Ten rodzaj komunikacji państwa do obywateli i rozbieżności z skorumpowaną rzeczywistością doprowadził do skrajnego upodlenia człowieka. Do odebrania mu wszelkich praw obywatelskich, do zepchania go na margines społeczny lub wykluczenie w otchłań emigracji. Dla człowieka poszukującego prawdy i wartości wynikających z pokolenia dziadków, którzy zginęli w czasie II wojny światowej i w czasie komunizmu, ten rodzaj sprzecznej komunikacji po roku 89 prowadzi do skrajności. Dochodzi do zwarcia myślenia, a ból ran wynikających z walki właśnie o sens i prawdę, zmusza organizm do skurczów i odruchów. Te działania inicjują odruch rzucenia się do gardła, właśnie do tego symbolu tej postkomunistycznej rzeczywistości. Pojawia się niekontrolowany odruch zniszczenia tego błędu. Jednak do wyboru są dwa ogniwa. Albo zniszczyć Wałęsę albo zniszczyć siebie. Wziąć sznur i rozwiązać problem. Takie są wnioski przy założeniu, że prawda jest po stronie Lecha Wałęsy. Jeżeli on jest czysty jak łza, to coś musi być nie tak po drugiej stronie tego wykluczonego społeczeństwa, które wyje z bólu zdrady. Dziś szuka rekompensaty za 25 lat oszustw, które są w nich wbite jak cierń.
Jestem gotów wrócić do ustalenia nowej formy komunikacji obywatela z państwem. Jestem gotów i czekam, obywatel, artysta obarczony komunizmem i postkomunizmem. Ja syn polskiej ziemi. Jeszcze czekam. Jednak nie wiem ile jeszcze wytrzymam.