Aleksander Kwaśniewski żali się „Gazecie Wyborczej”, że prokuratura wznawia śledztwo w sprawie jego willi w Kazimierzu Dolnym. Uznaje, że to kolejny element nagonki na jego osobę.
- Wszystko zaczęło się w 2007 r. od nieszczęśliwych słów Józefa Oleksego wypowiedzianych w trakcie biesiady, za które Józef przepraszał, mówił, że powtarza plotki i sensacje z tabloidów – wspominał były prezydent. Przypomina, że sprawę willi umorzono w katowickiej prokuraturze w 2010 r. i już wie, dlaczego jest ona znów wznawiana.
- Kluczowy jest zapewne kontekst polityczny. On jest oczywisty. Oczywiście, że „dorwać Kwaśniewskiego”. I zasiać w społeczeństwie strach. Im więcej takich działań jak wobec Józefa Piniora czy wobec mnie i mojej żony, tym bardziej ludzie mają się bać, stawać się bardziej oportunistyczni, bo chętnych do bohaterstwa jest raczej niewielu – twierdził Kwaśniewski. Znany i chętnie powtarzany scenariusz ówczesnej opozycji o najściach o świcie wciąż jak widać ma się dobrze.
Kiedy dziennikarka przypomina Kwaśniewskiemu, że „TVN24 podał, że powodem podjęcia śledztwa jest niewyczerpanie możliwości dowodowych i potrzeba zweryfikowania niektórych ustaleń z poprzedniego śledztwa”, były prezydent – mówiąc kolokwialnie – pali głupa i przekonuje, że brzmi to „enigmatycznie”.
Kwaśniewski tłumaczy także, dlaczego miałby być dla obecnych rządów tak „łakomym kąskiem” - Tu chodzi o spektakularność. Znane nazwisko, ciągle jakaś sympatia polityczna do mnie. A ponieważ na piedestale jest miejsce tylko dla jednej osoby, czyli dla Lecha Kaczyńskiego, to innych trzeba z niego zepchnąć – odparł były prezydent, który obecną spektakularność zdobywa chyba głównie w memach o wiadomej tematyce. Materiał na kolejnego męczennika opozycji gotowy. Niedługo około-kodowskiemu środowisku zabraknie miejsc w panteonie "zgnębionych przez reżim" i chyba nieunikniony będzie podział na męczenników lepszego i gorszego sortu.