W swoim programie „Koniec systemu” redaktor naczelna Telewizji Republika, Dorota Kania rozmawiała z komisarzem Jackiem Wroną, byłym funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego, ekspertem ds. bezpieczeństwa.
-Zbigniew Stonoga to wielokrotny przestępca, na którym ciąży obecnie blisko 200 zarzutów. Choć ostatnio – po raz kolejny – groził najważniejszym osobom w państwie, nie został aresztowany. Kto stoi za Zbigniewem Stonogą? Na to pytanie postaramy się odpowiedzieć w najnowszym „Końcu systemu”-zapowiedziała redaktor Kania.
Prowadząca zadała swojemu gościowi pytanie, kto stoi za Zbigniewem Stonogą, który współpracuje obecnie z Piotrem Kapuścińskim ps. Broda, poszukiwanym międzynarodowym listem gończym.
– Obydwaj panowie są w jakiś sposób wykorzystywani, pytanie tylko, przez kogo. Pan Stonoga jest znany dość szerokiej publiczności. Wcześniej „zasłynął” przy okazji afery podsłuchowej, później- szeregu różnych innych działań tego pana. W ostatnim czasie Stonoga skupił się na atakowaniu i obrażaniu w sposób świadczący chyba o jakichś problemach emocjonalnych, najważniejszych osób w państwie, zwłaszcza pana ministra Ziobry. Z drugiej strony mówimy tu o byłym świadku koronnym, wcześniej znany pod pseudonimami „Kapusta”, „Gerard”, teraz bardziej jako „Broda”. Kapuściński od wielu lat funkcjonował przy tzw. grupie pruszkowskiej, przy czym ciężko stwierdzić dokładnie, jaką odgrywał tam rolę. Z jednej strony nie był na pewno „bandziorkiem” najlżejszego kalibru, z drugiej- nie był też kimś szczególnie ważnym. Mówiono, że „Broda” funkcjonował w podgrupie Jerzego Wieczorka ps. „Żaba”, ale to nie do końca prawda, bardziej kojarzył się z działaniami „Wańki” i „Malizny”, przez pewien czas miał być ich kierowcą, pomagierem, ale jego rola jest tak naprawdę niejednoznaczna. Wiadomo natomiast, że większość swojego życia przesiedział za kratkami, brał udział w różnego rodzaju przestępstwach, zwłaszcza siłowych, takich jak napady, włamania, rozboje-tłumaczył komisarz Jacek Wrona.
– Trudno określić naturę współpracy Stonogi i Kapuścińskiego. Można powiedzieć, że dwóch podobnych sobie panów spotkało się i próbują tworzyć swoje teorie, uderzające w najważniejsze osoby w państwie, ze zlepka informacji czy pseudo-informacji czy też prowokacji. W ten sposób powstaje szum medialny, z którym mamy obecnie do czynienia Niemniej, są to ludzie na pewno niebezpieczni, związani ze światem przestępczym- tym prawdziwym-podkreślił gość Telewizji Republika.
-Stonoga był wykorzystywany swego czasu przez Centralne Biuro Śledcze jako tzw. operator, osoba do wręczania korzyści majątkowej. To są informacje nieoficjalne, mówiono, że generalnie był wykorzystywany przez służby specjalne. Wspomina Pan, że Zbigniew Stonoga może być osobą niezrównoważoną psychicznie. Dlaczego w takim razie używano go do tego rodzaju operacji, rozgrywek?-Zapytała swojego gościa redaktor Dorota Kania.
– Po pierwsze, operator to funkcjonariusz, a rola Stonogi była nieco inna. Musimy pamiętać, że służby działają w bardzo specyficznych warunkach, w specyficznym środowisku i z nie mniej specyficznymi ludźmi. Często zarzucano czy to policjantom, czy osobom współpracującym, że spotykają się w agencjach towarzyskich czy na różnego rodzaju imprezach w jakichś podejrzanych lokalach, gdzie kręciły się tzw. kobiety lekkich obyczajów. Tymczasem do takich spotkań nie dochodzi przecież w przedszkolu czy McDonaldzie, przynajmniej ja o czymś takim nie słyszałem. Wykorzystuje się taki materiał, jaki jest. To są ludzie stamtąd i pozostają do dyspozycji. Kwestia niezrównoważenia to też raczej labilna rzecz. Nie zawsze wyłącza ona zdolność do racjonalnego działania. Problem powstaje dopiero wówczas, gdy ten człowiek zaczyna wychodzić poza pewne ograniczenia stawiane przez te działania.
-Dlaczego osoby, które wielokrotnie złamały prawo, są chronione. Już od dłuższego czasu widać, że Zbigniew Stonoga ma nad sobą parasol ochronny. Sędziowie nie kwapią się, żeby go aresztować, mimo iż jest – jak sam pan zauważył – niebezpieczny?-Pytała prowadząca.
– Jeżeli ktoś współpracuje ze służbami różnego rodzaju, to te służby z wielu względów chronią swoje źródło. Wiedza co do ewentualnych kontaktów jest bardzo duża, stanowi swego rodzaju szantaż-podkreślił były funkcjonariusz CBŚ.
– Proces weryfikacji przy pozyskiwaniu świadków koronnych był ułomny, ponieważ my, jako CBŚ zaczęliśmy z niego korzystać pierwsi. Dopiero się go uczyliśmy, między innymi też na błędach. Niemniej, nauka nie poszła chyba w las i system ten jest obecnie dużo sprawniejszy. Status świadka koronnego przyznawały zresztą nie tylko służby, ale też m.in. prokuratura i Sąd Okręgowy. Wówczas dopiero uczyliśmy się tego systemu i to pokutuje. Błędów jednak nie udało się uniknąć i teraz ta bezsensowna, absurdalna walka polityczna przeniosła się na wymiar sprawiedliwości i organy ścigania. A to nie powinno mieć miejsca i dlatego właśnie widzimy dziś ponury spektakl z dwoma ludźmi, którzy zachowują się w sposób absolutnie niedopuszczalny, co więcej- ewidentnie są chronieni. Pozostaje więc kwestia wyjaśnienia kto za nimi stoi i chyba też rozliczenia tych ludzi-podsumował.