Król: Mamy taką lepszą, sympatyczniejszą wersję Białorusi
Kiedy dochodzi do jakiegoś skandalu na najwyższych szczeblach „prasa rządowa natychmiast broni: to dyskredytując Piskorskiego, to dyskredytując ekspertów Antoniego Macierewicza”. To jest taki stary sposób. Mamy powtórkę z PRL-u - mówił na antenie Telewizji Republika Marek Król.
Temat spotów wciąż nie znika z pierwszych stron gazet, komentarzy publicystów i polityków. Okazuje się, że spoty realizowane przez polski rząd za kosmiczne kwoty przewyższają cenowo te produkowane niegdyś do utworów Michaela Jacksona. Oburzenie wzbudza zarówno wymiar finansowy, jak i jego przekaz.
- Ten spot przypomina mi czasy socrealizmu, takie wdrukowywanie ludziom entuzjazmu, jakbyśmy słyszeli "cieszcie się barany" - ocenił spot publicysta Marek Król. - To obraża inteligencję Polaków, a Polacy nie są przygłupami - dodał.
Publicysta dostrzegł jednak bierność polskiego społeczeństwa, na którym tego rodzaju afery, jak ogromny koszt spotu, nie robią już wrażenia. Jako powód tej bierności wskazał sytuację prasy w Polsce. W jego opinii podział na media rządowe i opozycyjne powoduje, że w sytuacji kiedy dochodzi do jakiegoś skandalu na najwyższych szczeblach „prasa rządowa natychmiast broni dyskredytując Piskorskiego, dyskredytując ekspertów Antoniego Macierewicza”. - To jest taki stary sposób. Mamy powtórkę z PRL-u. Mamy taką lepszą, sympatyczniejszą wersję Białorusi.
Również Teresa Bochwic zgodziła się z tezą o wyjątkowej bezradności Polaków. - Mam wrażenie, że ludzi nie obchodzi propaganda sukcesu prezentowana w spocie, ani te 7 mln też ich nie obchodzą - zauważyła Bochwic. - To tak, jakby ludzie przyjmowali, że „trudno: rządzą, muszą się nakraść, muszą napłacić się kumplom za różne przedsięwzięcia”. Ale w gruncie rzeczy nikogo to nie obchodzi, panuje poczucie totalnej bezradności - skwitowała.