Komunistów sprawiedliwość nie sięga
Kilka dni temu Polskę obiegła informacja o tym, że za Stefanem Michnikiem, bratem redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, został wystawiony europejski nakaz aresztowania. „Codzienna” postanowiła sprawdzić, ilu jeszcze żyjących komunistycznych zbrodniarzy można pociągnąć do odpowiedzialności za udział w stalinowskiej machinie zagłady. Stawiamy pytanie, dlaczego pion śledczy IPN podległy Ministerstwu Sprawiedliwości zwleka z postawieniem ich w stan oskarżenia.
Pierwszym przykładem może być Zbigniew Domino, który mimo doznanych od Sowietów represji i tak przeszedł na ich stronę. Jest autorem książki „Syberiada Polska” i, co ciekawe, historia głównego bohatera powieści napisana została w na podstawie jego doświadczeń z młodzieńczych lat.
W 1940 r. jako 15-letni chłopak został on zesłany na Syberię wraz z rodziną. Na obcej ziemi spędził sześć lat. Po powrocie do kraju z własnej woli wstąpił do Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czyli formacji powołanej do zbrojnego zwalczania podziemia niepodległościowego. W 1949 r. trafił do Oficerskiej Szkoły Prawniczej w Jeleniej Górze. Przyspieszone kursy prawnicze szkolące prokuratorów oddanych komunistycznej ideologii ukończył jako prymus.
– Już jako prokurator oskarżał głównie żołnierzy podziemia polskiego, nierzadko domagając się dla nich kary śmierci, bez względu na wysokość rzekomego przewinienia. Uczestniczył także w egzekucjach na ul. Rakowieckiej w Warszawie. Szczątki jego ofiar znajdowały się na słynnej Łączce na warszawskich Powązkach.
To są m.in. polscy lotnicy oskarżeni o tzw. spisek w wojsku – mówi „Codziennej” Tadeusz Płużański, historyk oraz prezes Społecznego Trybunału Narodowego. Dodał również, że wyrok śmierci na tych oficerach został wykonany w mokotowskim więzieniu 7 sierpnia 1952 r.