Komorowski żali się na "zaplanowaną kampanię nienawiści": Zrobili ze mnie agenta WSI, tylko dlatego że byłem przeciwnikiem głupich decyzji
– Okoliczności objęcia prezydentury po katastrofie smoleńskiej były bardzo trudne i również pełne wobec mnie nienawiści – powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" były prezydent Bronisław Komorowski.
Komorowski zapytany został o zapowiedz Andrzeja Dudy dotyczącą odbudowania wspólnoty. Jak stwierdził Jarosław Kurski, to hasłem właśnie byłego prezydenta było właśnie odbudowanie wspólnoty, które realizował organizując marsze jedności narod0wej 11 listopada.
– Podobno naśladownictwo jest najwyższą formą uznania. Poczekajmy na czyny. Czy kancelaria nowego prezydenta jest pluralistyczna, czy tylko pisowska? Czy będą gesty wobec ludzi odmiennej tradycji, idei czy światopoglądu? – odpowiedział.
Komorowski żalił się, że równolegle z deklaracjami Dudy o potrzebie odbudowania wspólnoty, gdy żegnał się z siłami zbrojnymi, urządzono mu "kocią muzykę". – I to wrzeszcząc w czasie hymnu narodowego – podkreślił. Były prezydent stwierdził, że byli to ci sami ludzie, z tymi samymi transparentami, którzy w czasie kampanii wyborczej siali przeciwko mnie nienawiść na rozkaz. – Do nich przemawiał prezydent Andrzej Duda na Krakowskim Przedmieściu, zwracając się: "Kochani" – mówił.
Były prezydent powiedział również, że nie rozumie krytyki pod swoim adresem, także i tej związanej z jego związkami z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. – Trudno poradzić sobie z falą autentycznej nienawiści. Nienawiści niemającej nawet najmniejszego potwierdzenia w faktach. Zrobić ze mnie agenta WSI tylko dlatego, że byłem przeciwnikiem głupich decyzji w sprawie wywiadu wojskowego? To aberracja – przekonywał.
Komorowski mówił także o okolicznościach przejęcia prezydentury. Jak podkreślił, czas po katastrofie smoleńskiej był trudny i pełny nienawiści wobec niego.
– Jakoś to jednak wtedy rozumiałem, gdyż objąłem urząd po Lechu, a wygrałem z Jarosławem... – przyznał. – Potem udało mi się uzyskać zaufanie 70 proc. Polaków, a więc także części wyborców braci Kaczyńskich. Pod koniec prezydentury ten spektakl nienawiści pojawił się ponownie. To nie były już jednak naturalne emocje, ale zaplanowana kampania zniesławienia – ocenił.
CZYTAJ TAKŻE: