– Debata, która by miała polegać, że dziesięciu kontrkandydatów strzela do bramki prezydenta przez godzinę - mając zresztą do czasu pewnie pięć minut każdy - (...) nie stwarza szansy na żadną pogłębioną wymianę myśli, poglądów, na ujawnienie swoich zamiarów, swoich programów – powiedział prezydent Bronisław Komorowski krytykując pomysł przystąpienia przez niego do debaty przed I turą wyborów.
Komorowski w rozmowie z Konradem Piaseckim odniósł się do propozycji przystąpienia przed I turą wyborów prezydenckich do debaty.
– Nie sądzę, żeby cokolwiek zmieniło się w stosunku do wcześniejszych wyborów, kiedy inni prezydenci dyskutujący zawsze ze swoim głównym kontrkandydatem przed drugą turą – odpowiedział Komorowski. – Ona nie jest zła, jest podyktowana między innymi tym, żeby debata była czytelna, bo musi być wiadomo, kto jest głównym kontrkandydatem – dodał.
– Czyli przed pierwszą turą debaty nie będzie? I pan w niej udziału nie weźmie? – dopytywał prowadzący audycję.
– Pewnie będzie, tylko chodzi o formę tej debaty. Ja z panem też rozmawiam w tej chwili na tematy wyborcze i za pana pośrednictwem kontaktuję się z opinią publiczną. W tego rodzaju programach będę bardzo często występował, ale debata, która by miała polegać, że dziesięciu kontrkandydatów strzela do bramki prezydenta przez godzinę - mając zresztą do czasu pewnie pięć minut każdy - według mnie nie stwarza szansy na żadną pogłębioną wymianę myśli, poglądów, na ujawnienie swoich zamiarów, swoich programów – przekonywał. – To jest też kwestia szacunku do wyborcy, aby mówić o sprawach istotnych w sposób bardziej pogłębiony, a nie taki naskórkowy i czysto wyborczy – dodał.